Reklama

Rosjanie nakręcili serial o Sherlocku Holmesie

Wymyślony przez Arthura Conana Doyle'a najlepszy detektyw wszech czasów stał się bohaterem wielu filmów i seriali telewizyjnych. Kolejna produkcja o jego przygodach powstała w dość niespodziewanym miejscu, bo w Rosji. Reżyserem serialu "Sherlock: The Russian Chronicles" jest Nurbek Egen, a scenariusz napisał Oleg Malowiczko.

Wymyślony przez Arthura Conana Doyle'a najlepszy detektyw wszech czasów stał się bohaterem wielu filmów i seriali telewizyjnych. Kolejna produkcja o jego przygodach powstała w dość niespodziewanym miejscu, bo w Rosji. Reżyserem serialu "Sherlock: The Russian Chronicles" jest Nurbek Egen, a scenariusz napisał Oleg Malowiczko.
W rosyjskim serialu w główną rolę wciela się Maksim Matwiejew /materiały prasowe

"W naszym serialu Sherlock Holmes wyrusza do Rosji bez swojego przyjaciela, doktora Watsona. Powodem podróży jest pogoń za seryjnym mordercą Kubą Rozpruwaczem, który wcześniej zranił Watsona. Sherlock każdego dnia pisuje do swojego przyjaciela listy. Opowiada w nich o wrażeniach z wizyty w Rosji oraz opowiada o swoich przygodach. Sprawy przybierają nieoczekiwany obrót" - przybliża fabułę swojego serial Nurbek Egen w rozmowie z magazynem "Variety".

"Nasz Sherlock posiada o wiele więcej umiejętności niż detektyw stworzony przez Doyle'a. Myśli nieszablonowo. Jest ekspertem w śledzeniu kryminalistów i posługuje się wieloma językami. W tym rosyjskim. Zna się na rosyjskiej literaturze, sztuce, muzyce. Jest fanem 'Zbrodni i kary' Dostojewskiego. Po przybyciu do Petersburga spotyka się z lekarzem, doktorem Karcewem. To wykształcony mężczyzna, który po śmierci żony i córki popadł w alkoholizm. Staje się dla Sherlocka Holmesa takim rosyjskim odpowiednikiem doktora Watsona" - mówi dalej reżyser.

Reklama

Castingi do serialu "Sherlock: The Russian Chronicles" trwały pół roku. W roli detektywa zobaczymy Maksima Matwiejewa. W postać doktora Karcewa wcieli się Władimir Miszukow. Zdjęcia udało zakończyć się przez wybuchem pandemii COVID-19, choć miała ona wpływ na tempo prac postprodukcyjnych, które trwały wirtualnie.

PAP life
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy