"Rolnik szuka żony": Wyznania kandydatek
Dziewczyny wniosły w puste ściany ciepło domowego ogniska. Uczestniczki podzieliły się z nami tym, co odkryły dla siebie w programie "Rolnik szuka żony". A to, jak zakończy się ich przygoda, zobaczymy już w niedzielę, 23 listopada, w telewizyjnej Jedynce!
Ewa ze Zduńskiej Woli, Ania z Kraczowic Prywatnych, Kasia z Gdańska, Natalia ze Słupska, Grażyna z Wałbrzycha - to one zostały wybrankami uczestników programu "Rolnik szuka żony".
Poza okiem kamer spędziły piękne, a momentami i trudne chwile w ich towarzystwie. Kandydatki na żony rolników musiały też wykazać się zdolnościami praktycznymi, czyli gotowością do pracy na roli. Niektóre postanowiły dotrzeć do męskiego serca przez żołądek albo dotyk kobiecej ręki w aranżacji wnętrz, ogrodu i obejścia.
- Dzięki programowi zobaczyłam, jak wygląda życie na wsi, jak wygląda codzienna praca. A to jest naprawdę ciężkie, ale mimo to jestem gotowa na przeprowadzkę. Dzięki Grzegorzowi poznałam zawód rolnika i uczestniczyłam w żniwach. Moi bliscy bardzo nam kibicują i uważają, że pasujemy do siebie. Zobaczymy, jak zakończy się nasza historia. Grzesiek ma fajnego synka i nigdy nie miałam wątpliwości, że trzeba ich pokochać we dwóch - mówi Ewa.
Grażyna, która została w domu Stanisława, również pozytywnie ocenia program.
- Piękno jest w każdym człowieku. Każdego dnia coś nowego się w nim odkrywa. Ten program to dla mnie wspaniała przygoda i niezapomniane wspomnienia, których nigdy bym nie dotknęła, gdybym nie wysłała swojego zgłoszenia. Telewizja zawsze była dla mnie obca. To dla mnie nowoczesna forma randkowania, dobra zabawa, coś szalenie optymistycznego, a poza tym bezcenne doświadczenie. Mam poczucie, że zamiast rywalizacji w domu Stanisława zawiązała się między nami, dziewczynami szczególna więź i bliskość. A czy wierzę w miłość? "Ale to już było. I nie wróci więcej. I choć tyle się zdarzyło, to do przodu wciąż wyrywa głupie serce" - przyznaje Grażyna.
Iza, która rywalizowała z Anią o względy Adama, twierdzi, że mimo przegranej niczego nie żałuje.
- W jego domu nie było żadnej rywalizacji. Chyba jestem już jednak za stara, by wierzyć w miłość od pierwszego wejrzenia, ale obiektywnie muszę powiedzieć, że poznałam fajnego faceta, z którym dalej mogę się przyjaźnić. Duży facet z wielkim serduchem. Mam nadzieję, że nie ucieknie od miłości. W moim wypadku rozumiem, że się wystraszył, bo musiałby wziąć odpowiedzialność nie tylko za mnie, ale w sumie za cztery kobiety - moje dwie córki i wnuczkę. Chciałabym, aby z każdej piątki wyłoniła się para, która faktycznie się zakocha, będą razem, będzie ten wymarzony ślub, w którym ja będę uczestniczyć. Chciałabym, żeby jakiś mężczyzna napisał do mnie list miłosny, by konkurowano o moje serce.
W wyborze ukochanej dla jednych ważny był wygląd zewnętrzny, dla innych charakter i zapał do pracy. Cała dziesiątka gotowa jest na zmiany w swoim życiu i na miłość.
Czy ostatecznie dziewczyny podążą na wieś za swoim uczuciem, by żyć zgodnie z porami roku? Czy zauroczenie przetrwa próbę czasu i odległość? Czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie? Na te i wiele innych pytań będą musieli odpowiedzieć sobie kawalerowie przed finałowym odcinkiem.
Opracowała Beata Banasiewicz