Reklama

"Rolnik szuka żony": Co w drugiej edycji?

Zakończył się pierwszy sezon programu "Rolnik szuka żony", w którym pięciu uczestników próbowało znaleźć miłość. Jak mówi prowadząca Marta Manowska, finał nie oznacza końca historii bohaterów, a do tego wszyscy już czekają na drugą edycję...

Trzeba być odważnym, by na oczach milionów widzów szukać miłości swojego życia?

- Zdecydowanie tak. Adam, Grzegorz, Paweł, Zbyszek i Stanisław nie przedstawiali w programie swoich talentów, które podlegałby ocenie jury i widzów. Oni mówili o najgłębszych uczuciach, o czymś najbardziej intymnym. Otwierali się z każdym odcinkiem coraz bardziej, szczerze i głęboko. To też był efekt wzajemnego zaufania, które do siebie mieliśmy. Zbyszek powiedział mi po programie, że najbardziej żałuje, że nie będzie już naszych rozmów poza kamerami, bo one najbardziej pomogły mu spojrzeć w głąb siebie.

Reklama

- Wiem, że oddaliśmy sobie wszystko i potraktowaliśmy siebie w stu procentach fair. I samo to, że wszyscy chcieli przyjechać na finał, ani jedna osoba nie odmówiła, świadczy o tym, że nikt nie ma do nas żadnych pretensji, niczego nie żałuje.

- "Rolnik szuka żony" to program o poszukiwaniu, o samotności, o tym, jak szukać szczęścia, jak szukać miłości, o tym, że zawsze jest dobry czas na miłość, że warto się odważyć. Choć za nami finał, mam poczucie, że jeszcze nie wszystkie karty zostały rozdane. Ich historia wciąż trwa.

Czy odpowiedzieli sobie do końca na pytanie, czego tak naprawdę chcieli, biorąc udział w programie?

- Moim zdaniem jeszcze nie, ten proces w nich trwa. Niedawno odezwali się do mnie Ania, Adam i Zbyszek. Wszyscy mieli potrzebę prywatnej rozmowy. Teraz, kiedy część oficjalna programu się skończyła, możemy sobie na to pozwolić. Wcześniej musiałam trzymać ich na dystans, nie mogłam wchodzić w prywatne relacje. Prywatnie bardzo ich lubię i szanuję. To są piękni ludzie.

A czy doceniają fakt, że przez tę chwilę w ich domu było ognisko domowe? Czy mają poczucie, że chociaż przez chwilę udało im się otworzyć swoje serca?

- Myślę, że tak. Ten gwar, uśmiech, wspólne posiłki, rozmowy, praca, drugi człowiek obok, z pewnością stworzyły im namiastki relacji. Co więcej, myślę, że ta wielość osób w domu nie była zła, żeby pewne rzeczy zrozumieć.

Czy naprawdę przez tydzień można znaleźć miłość?

- Myślę, że to jest tylko zaczyn. I nie można mieć do nikogo pretensji, że coś się nie udało. Nie wiem, czy ktokolwiek by się odważył nazwać relację z drugą osobą, po tygodniu znajomości, miłością. Nikogo nie można piętnować za to, że nie odwzajemnił czyjegoś uczucia. W wielu sytuacjach to kobiety się bardziej zaangażowały i uważam, że nie można chłopaków winić za to, że oni tego nie odwzajemnili, choć były to trudne momenty.

Jaka była rola kobiet w programie?

- Nie do przecenienia. Te kobiety pokazały im coś ważnego w nich samych. Obnażyły wady, odkryły zalety.

Bilans pierwszej edycji jest pozytywny?

- Tak, bo każdy wyniósł z programu coś dla siebie i o sobie. Każdy wychodził z naszej ostatecznej rozmowy z podniesionym czołem i każdy z nich powiedział, że gdyby miał zrobić to jeszcze raz, to by to zrobił bez mrugnięcia okiem. Ale chyba najważniejsza puenta jest taka, że oni widzą dziś, dokąd ich droga zmierza. Wszyscy poszukują szczęścia i miłości. Tylko pozostaje teraz pytanie, którędy do tego celu dojdą? A to już jest sztuka życia i sztuka wyborów. Lekcja, której uczymy się całe życie. To nasze doświadczenia życiowe.

Jeśli pierwsza edycja okazała się sukcesem, to druga zapowiada się jeszcze ciekawiej, gdy do programu zgłoszą się kobiety. Co pani na to?

- Zobaczymy, czy znajdą się tak odważne panie. Pewnie będzie ciekawiej bez względu na to, czy miłości szukać będą panowie, czy panie.

Jak swoje doświadczenia z pierwszego sezonu wykorzysta pani w kolejnym?

- Ten program zawsze tworzą jego uczestnicy. Mam nadzieję, że będą tak fantastyczni, jak w pierwszej edycji.

Rozmawiała Beata Banasiewicz

Co w drugiej edycji?

To zagraniczny format kupiony przez Telewizję Polską, więc rodzą się pomysły, by przenieść część doświadczeń z edycji europejskich na nasze podwórko. I tak na przykład w holenderskim "Rolniku..." do show przyjmowano zgłoszenia od kobiet-farmerek oraz homoseksualnych rolników. Czy tak będzie i u nas?
- Czekamy na zgłoszenia i liczymy, że znajdzie się więcej kobiet, które chciałyby szukać w nim miłości. Już do pierwszej edycji mieliśmy jedno zgłoszenie od farmerki - mówi producentka Anna Więckowska.
Nowa seria kręcona będzie latem, a pojawi się na ekranie jesienią 2015 roku.

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: druga edycja | rolników
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy