Reklama

Robert Moskwa o losach Artura z "M jak miłość"

Jego bohater Artur Rogowski wrócił z Norwegii, a on na plan serialu. Zapowiada się interesująco, bo w jego małżeństwie pojawiła się ta trzecia. - To koniec idylli w związku Artura i Marysi - mówi Robert Moskwa.

Doktor Rogowski wrócił z Norwegii z tarczą, czy na tarczy?

- Artur i Marysia (Małgorzata Pieńkowska) wrócili do Polski, bo za granicą im nie wyszło. Nigdy zresztą nie mieli dobrej ręki do biznesu. Najlepszy przykład to przychodnia w Gródku. Jako lekarz i pielęgniarka są dobrymi fachowcami, natomiast menedżerowie z nich kiepscy. W Norwegii też im się nie powiodło. Mało tego, Marysia wpadła w głęboką depresję.

Jednym słowem, emigracja nie wyszła im na zdrowie.

- Ale fakt, że wrócili do kraju, choć nie odnieśli w Norwegii sukcesu, świadczy poniekąd o ich dojrzałości. Znam wiele osób, które wyemigrowały, kompletnie sobie nie radzą za granicą, ale nie chcą się przyznać do porażki, więc nie wracają. Hołdują fałszywemu przekonaniu, że z zagranicy można wrócić tylko w aureoli szczęściarza, który szasta pieniędzmi na prawo i lewo.

Reklama

Problemy życiowe mają wpływ na idealne małżeństwo Artura i Marysi, na którym dotychczas nie było żadnej rysy.

- Problemy, jak to w życiu bywa, przekładają się na relacje międzyludzkie. Rogowskich też czekają zawirowania. Naruszony zostanie ich nieskazitelny wizerunek. Do tej pory oboje pozostawali nieczuli na czynione wobec nich zakusy. Wokół Marysi kręcili się różnej maści absztyfikanci, a ona dawała im odpór. Rogowski też pozostawał niewzruszony na wdzięki adorujących go kobiet. Jednak wreszcie Artur się złamał. Już sam ten fakt jest dla mnie sensacyjny.

Czyli za sprawą "tej trzeciej" nad waszym związkiem zawisły gęste chmury?

- Dokładnie tak, namieszała, Teresa Drawicz, którą gra Dominika Łakomska. Wątek był już zadzierzgnięty - Artur i Teresa pocałowali się. Wszystkie panie, które do tej pory kręciły się wokół Artura, zaliczały porażki. Ta zajdzie znacznie dalej.

Miejmy nadzieję, że Marysia nie popadnie w kolejną depresję z tego powodu.

- A może sobie znajdzie pocieszyciela? Kto wie? To niezwykle życiowy serial. Można powiedzieć, że związek Marysi i Artura był trochę z innej bajki. Gdyby w normalnym życiu spotykały mnie takie sytuacje jak Artura, nie wytrzymałbym nerwowo. A on? Oaza spokoju.

Skoro rozmawiamy o kobietach - prywatnie ma pan śliczną narzeczoną Patrycję. Kto trzyma stery waszego związku?

- Nikt! Falujemy, raz ja jestem na fali, raz Patrycja. W związku, jak w przyrodzie, musi być ruch. Woda płynie, kiedy jest prąd, inaczej wszystko stoi w miejscu.

Ciekawa teoria. Nie łączą was jednak sporty wodne. Pan trenuje karate, a narzeczona fitness.

- Patrycja przygotowuje się do zawodów w fitness sylwetkowym, ja do Pucharu Europy w karate, który odbędzie się jesienią. Zacząłem trenować mając 17 lat, ale potem miałem bardzo długie przerwy. Na dobre wróciłem do tego sportu 6 lat temu. Prowadzę też własną szkołę karate. Podczas Pucharu Europy wystąpię w kategorii masters - złośliwi powiedzieliby, że w kategorii "40+" (śmiech). Wygrana nie jest najważniejsza. Chcę sprawdzić, czy stać mnie psychicznie oraz fizycznie, by sprostać dyscyplinie przygotowań. Zobaczymy, jakie efekty przyniesie moja konsekwencja i pracowitość.

Rozmawiała Ewa Jaśkiewicz

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Robert Moskwa | M jak miłość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy