Robert Górski: Będę żyć wiecznie
Satyryk pokochał pracę aktora w "Słodkim życiu". Może dlatego, że rolę Jurka napisano specjalnie dla niego. Robert Górski opowiada też, czy tej wiosny zrezygnuje z posady premiera.
Rozmawiamy już kolejny raz, a dopiero teraz dowiedziałam się niebywałej rzeczy. Podobno uważasz, że dziennikarze są niechlujni?!
Robert Górski: - Bywają. Na pewno nie powiedziałem "są". A jeśli powiedziałem, to w sensie "bywają". Zauważyłem np. wyraźny podział na dziennikarzy telewizyjnych i radiowych, czyli tych, którzy występują na wizji, i tych, którzy tam się nie pojawiają. No i rzeczywiście, obecność kamery mobilizuje ludzi do tego, żeby wyglądać chlujnie, a brak kamery powoduje sytuację odwrotną. Jest w tym coś uroczego. Nie nasyciłem tego żadną kategoryzacją.
Jednak powiedziałeś, że różne grupy zawodowe mają specyficzne cechy.
- Tak, ale nie oceniałem tego.
A co mają artyści kabaretowi?
- Zależy. Różnie z nimi bywa. Ale jest tendencja, że na początku są niechlujni, a z czasem, gdy się starzeją, zaczynają o siebie dbać, powodując, że wyglądają dobrze, jednocześnie odrywając się od swojego wizerunku, który ludzie polubili. I już nie rozpoznają w nim kolegi z sąsiedztwa, tylko dziwnego, zbyt eleganckiego na estradowy przekaz pana.
Te fajne okulary są twoje czy to element kostiumu w serialu?
- Chyba wpadłem w pułapkę, że się coraz bardziej elegancię, ale mama mi długo mówiła, że wyglądam jak dziad. Na początku, jak się robi kabaret, sięga się po rzeczy, które leżą najbliżej, czyli do lumpeksów czy choćby po takie, w których chodzili twoi rodzice, i pokazuje się skecze, które opierają się na postaciach meneli. A potem chce się poprawić wizerunek. I ja być może przegiąłem w drugą stronę.
- Okulary są moje. Kupiłem dwie pary, bo uznałem, że jak jedne zginą albo na nich usiądę, to będę miał drugie. W tych zazwyczaj nie chodzę, ale pomyślałem, że do tego serialu przydałyby się trochę przesadzone. Moja postać, Jurek, jest intelektualistą, który na drodze rozmyślań doszedł do tego, że najbardziej mu się opłaca nic nie robić. A takie okulary są chyba atrybutem niebieskich ptaków, które pasożytują, jednocześnie dbając o wygląd.
Masz jakieś dalekosiężne plany?
- Mam postanowienie, że będę żył wiecznie. Nie wiem, czy się uda dotrzymać. Próbowałem kiedyś zrezygnować z używek, nie udało się. W tym obecnym postaram się wytrwać. Mam nadzieję, że nasz serial wypali. Drugi plan jest taki, że chciałbym zrobić nowy program mojego macierzystego kabaretu. Jest jeszcze pomysł na inny program, związany z malarstwem. No i jeszcze chciałbym schudnąć.
A plany dramaturgiczne?
- Na afiszu jest spektakl "Zdrówko" w Capitolu, który zresztą początkowo miał być skeczem, ale rzeczywiście spodobała mi się myśl, żeby napisać coś na scenę. Jakąś poważną komedię. Będę o tym myślał.
Odnajdujesz się w roli Jurka? Mógłbyś tak żyć?
- Oczywiście, że tak. Tym bardziej że autor, Marek Modzelewski, pisał tę rolę z myślą o mnie. A rolę Janusza z myślą o Mikołaju, ponieważ znamy się prywatnie od wielu lat. Nasze charaktery nie mają przed nim tajemnic.
Właśnie wracacie w wiosennym sezonie "Dzięki Bogu już weekend". Reaktywujecie posiedzenia rządu?
- Od czasu do czasu będą się pojawiać, jednak nie tak regularnie, jak to było w "Kabaretowym Klubie Dwójki". Wypadałoby, żeby pan premier czasem skomentował to, co się dzieje, a wręcz wyprawia.
A jak się zmieni premier?
- Myślę, że wtedy nie. Wtedy trzeba by wymyślić coś innego. Ta moja postać skleiła się tak z obecnym premierem, że to mogłoby być niewiarygodne.
Posiedzenie rządu w jakiś sposób obrazuje twoje poglądy polityczne?
- Myślę, że są one ciężkie do rozszyfrowania. Staram się atakować wszystkich. Parodiując premiera, nabijam się i z niego, i z innych. Oczywiście gdzieś tam moje poglądy są zawarte, a one są takie, że do końca nie zgadzam się z nikim.
Zobacz fragment "Kabaretowego Klubu Dwójki" i jedno ze słynnych posiedzeń rządu:
Rozmawiała Katarzyna Sobkowicz
Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!