Reklama

Robert El Gendy: 200 złotych za fryzjera

Prowadzący „Pytanie na śniadanie” nie jest jedną z tych gwiazd telewizyjnych, które lekką ręką wydają duże pieniądze na kwestie związane z wyglądem. Ostatnio Robert El Gendy wybrał się do fryzjera i przeżył szok, gdy za ostrzyżenie włosów i brody, musiał zapłacić 200 zł.

Prowadzący „Pytanie na śniadanie” nie jest jedną z tych gwiazd telewizyjnych, które lekką ręką wydają duże pieniądze na kwestie związane z wyglądem. Ostatnio Robert El Gendy wybrał się do fryzjera i przeżył szok, gdy za ostrzyżenie włosów i brody, musiał zapłacić 200 zł.
​Robert El Gendy /Jacek Kurnikowski /AKPA

Mający po swoim ojcu Egipcjaninie południową urodę, Robert El Gendy może pochwalić się długą grzywą czarnych włosów, którą zaczesuje do tyłu. A swojej wciąż chłopięcej twarzy próbuje dodać dostojności delikatną brodą. To, że dziennikarz, regularnie gości w charakteryzatorni przed wejściem na plan rozmaitych programów TVP, nie znaczy, że nie korzysta na własną rękę z usług fryzjerskich. Ostatnia wizyta u fryzjera zamiast poprawić mu humor, przysporzyła mu jednak rozterek, czy aby nie wydał w salonie za dużo pieniędzy.

"Zobaczcie jaki hit. Odświeżony pięknie. Aż szkoda zakładać czapkę na głowę, co?" - El Gendy zaczął radośnie relację na InstaStory. "Nie, nie zakładam czapki na głowę, tym bardziej że - nie uwierzycie - ale generalnie chyba w ogóle nie będę zakładać tej czapki przez dwa tygodnie, bo zapłaciłem 200 zł. I chociaż mi się podoba, to uważam, że to jest grubo przesadzona cena. Ale okey. (...) Po prostu uważam, że... No dajcie spokój..." - podzielił się swoim zafrasowaniem. Dziennikarz celowo nie wymienił nazwy salonu, który odwiedził, ale sceneria, w której kręcił filmik, nasuwa przypuszczenie, że gościł w luksusowej warszawskiej galerii handlowej Elektrownia Powiśle.

Na tym nie skończyły się rozterki El Gendy’ego. Do tematu powrócił, jadąc swoim autem. "A wiecie co? Może to musiało tyle kosztować? W końcu zrobiłem brodę, zrobiłem włosy i może to cięcie wytrzyma dwa miesiące. Ale generalnie chyba się ludziom podoba, bo stałem przed chwilą na czerwonym świetle i patrzyli na mnie. A może widzieli, ile zapłaciłem i pukali się w czoło. Ale może im się podobało po prostu. No nie wiem. Przeżywam trochę, co? No cholera, dwie stówy?! Facet u fryzjera dwie stówy?" - mówił dziennikarz.

Reklama


Wkrótce jego idealna fryzura trochę się potargała, jako że odwiedził z synami plac zabaw w Parku Ujazdowskim, a później na plenerowej imprezie, na którą wybrał się z żoną, nosił stylowy czarny kapelusz.

Zbliża się Polsat SuperHit Festiwal! Zagłosuj na swojego ulubionego artystę!

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Robert El Gendy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy