Radosne medytacje Katarzyny Skrzyneckiej
Trudno byłoby znaleźć w świecie polskiego show-biznesu osobę równie pozytywnie nastawioną do życia jak Katarzyna Skrzynecka. Każde wyzwanie to dla niej radość, a teraz cieszą ją przygotowania do rodzinnych świąt.
Niedawno skończyła się 2. edycja show "Twoja twarz brzmi znajomo". Jak to jest być w jury?
Katarzyna Skrzynecka: - Niedawno sama byłam uczestniczką, więc doskonale wiem, ile trzeba włożyć serca i wysiłku w to, żeby sprostać zadaniom. Można powiedzieć, że jestem całym sercem z uczestnikami programu, a ciałem za stołem jurora. Czasami zdaję sobie sprawę z tego, że może reaguję zbyt spontanicznie. Powinnam być bardziej powściągliwa, ale nie potrafię. Mocno przeżywam występy moich kolegów i jak najlepiej im życzę. Staram się więc oceniać na tyle sprawiedliwie, żeby każdy tylko raz otrzymał jedynkę.
Miała pani faworyta?
- Wszyscy byli znakomici. Z większością kolegów występujących w programie miałam zaszczyt i przyjemność pracować w innych projektach - w teatrze, musicalu, filmie, podczas koncertów - i muszę przyznać, że choć znałam ich możliwości, to bardzo mnie zaskoczyli, że są aż tak wszechstronnie utalentowani.
Będzie następna edycja?
- Będzie, i ogromnie się z tego cieszę, bo wiem, że "Twoja twarz brzmi znajomo" zjednało sobie wielu sympatyków. Sama tego doświadczam, kiedy widzowie zaczepiają mnie np. na ulicy czy po spektaklach i mówią, jak lubią ten program. Jest w nim dużo pięknych przebojów i mnóstwo poczucia humoru.
Jak zamierza pani spędzić Boże Narodzenie?
- Nie wyobrażam sobie świąt pod palmami. Muszą być w Polsce, przy choince i na biało. Zawsze są rodzice mojego męża, mój tata, wszystkie dzieci. Staramy się spotkać też z dalszą rodziną i przyjaciółmi, tak że naprawdę jest to bardzo rodzinny okres. Pełen smakołyków, które się przygotowuje wiele dni wcześniej według przepisów babci i prababci. Mimo że muszę się nieźle napracować, przygotowując święta, to z drugiej strony mnie to relaksuje. Bo na tych kilka dni wyłączam się z pracy i mogę się skupić tylko na bigosie, rybach, wypiekach... Jest to swego rodzaju radosna kontemplacja, taka medytacja przy uszkach (śmiech).
Opowie pani o świątecznych tradycjach kulinarnych w pani rodzinie?
- Przede wszystkim nie kupuje się niczego gotowego, wszystko trzeba przyrządzić samemu według smaków, jakie pamiętam z dzieciństwa. Uszka z grzybami, barszcz kiszony, pierogi z kapustą i grzybami, karp smażony z czerwoną kapustą i wszelkiego rodzaju ciasta, z makowcem na czele.
Pani i pani mąż znani są z zamiłowania do sportu, może się pani szczycić piękną sylwetką. Jak to pogodzić ze zwyczajem spędzania świąt przy stole?
- Mamy zakaz diety i wszelkich wyrzeczeń na trzy dni. A potem najlepiej na narty biegówki, spalić wszystkie pierożki i inne smakołyki. Jak ktoś nie lubi, to z psem na spacer, a jak brak psa - to śnieżki z dziećmi. Byle się ruszać.
Pani córka Alikia wierzy w Mikołaja?
-To będą jej pierwsze świadome święta. Dowie się, co to jest choinka i po co ją razem ubieramy. Także o co chodzi z upominkami i dobrymi życzeniami.
A pani napisała list do Świętego Mikołaja?
- Chciałabym, żeby Mikołaj mógł zabrać nas z całą rodziną na fajne narty po Nowym Roku. Gdzieś, gdzie będzie dużo śniegu. To najbardziej fantastyczny prezent.
Zdradzi pani jakieś plany na przyszły rok?
- Na razie bardzo dużo koncertuję, śpiewam utwory z ostatniej płyty, "For Tea", a następna może za rok. Wiosną kolejna edycja "Twoja twarz brzmi znajomo" i, prawdopodobnie, dwie premiery w teatrze Capitol. Szczegółów na razie nie zdradzę, bo przygotowania i próby rozpoczniemy po Nowym Roku.
Rozmawiała Katarzyna Sobkowicz.