Reklama

Przewartościowała swoje życie

Agnieszka Więdłocha, znana z roli Leny Sajkowskiej-Markiewicz w "Czasie honoru", wzięła udział w spotkaniu z fanami serialu i miłośnikami historii na Wzgórzu Zamkowym w Kielcach. "Lena jest mi bardzo bliska. Dorastałam razem z nią" - wyznała aktorka.

Zdawała pani maturę z historii?

Agnieszka Więdłocha: - Nie, maturę zdawałam z biologii, chemii i fizyki.

Pytam, bo na spotkanie z panią i innymi aktorami w Kielcach przybyło wielu maturzystów. Spotkaniu towarzyszy prezentacja tej części historii Polski, która dotyczy "Czasu honoru". Czy można uczyć historii przez serial czy film?

- Oczywiście, że tak. Jest to niekiedy bogate źródło informacji. Suche fakty na ekranie nagle ożywają i widzimy, że stają się częścią życia bohatera, którego oglądamy. Stają się nam bliższe, bardziej zrozumiałe, dzięki temu zostają w naszej pamięci. Filmy pokazują też niekiedy drogę, którą można w życiu podążać. A bohaterowie, również ci z przeszłości, czasami dają widzowi odbicie jego własnego życia, dzięki czemu łatwiej mu niekiedy podjąć trudną dla niego decyzję. Ja tak mam.

Reklama

Bohaterowie "Czasu honoru" mogą być inspiracją dla współczesnych widzów?

- Myślę, że nasi scenarzyści chcieli udowodnić, że tak. To historia o ludziach i ich wyborach. O miłości, pasji, nienawiści. Mam nadzieję, że te postacie, wszystko jedno gdzie by się znalazły i w jakich czasach żyły, zachowywałyby się honorowo i mądrze. Również we współczesności.

A ile jest w pani z bohaterki granej w serialu?

- Bardzo się z nią związałam i jest mi bliska, choćby, dlatego, że jest to moja pierwsza rola. Byłam jeszcze w szkole, kiedy zaczęliśmy kręcić 'Czas honoru'. To było dla mnie wielkie wyzwanie. W serialu Lena musiała szybko dorosnąć i ja również byłam na tym etapie, kiedy zaczęłam ją grać. I tez musiałam podejmować różne trudne dla siebie decyzje. Może nie aż tak trudne jak Lena, natomiast one też przewartościowywały moje życie.

Może pani zdradzić, co dalej będzie się działo z Leną?

- Niespecjalnie... Lenie jest bardzo ciężko w tej piątej serii, praktycznie jest sama z dzieckiem. Nie może znaleźć bliskich i bez pomocy pewnego mężczyzny nie przeżyłaby ani ona ani Jasio. Została uwikłana w sytuację, z której do końca nie zdaje sobie sprawy. A przede wszystkim jest teraz matką i to jest dla niej bardzo ważne. Stara się chronić swoje dziecko.

Mówimy o Lenie, żyjącej w zupełnie innych czasach. Ale gra pani także role współczesnych kobiet. Choćby Joannę w serialu "M jak miłość". Jakie postaci trudniej się gra? Współczesne Polki czy kobiety z przeszłości?

- Myślę, że o tyle trudniej jest pokazać współczesną postać, że ludzie, którzy to oglądają od razu bardzo się z nią personifikują. Odtwarzanie postaci z przeszłości jest o tyle łatwiejsze, że to wszystko jest w naszych głowach i w głowach widzów. Nie 'przymierzamy; tego tak bardzo do siebie, naszego życia. Ważny jest problem i sposób jego opowiedzenia. Trudniej jest po prostu grać postać, która jest gorzej napisana!

Czy zatem w przypadku roli "historycznej" można pójść na skróty?

- Nie, nie. Absolutnie nie.

Wiem, że w pani karierze, oprócz seriali ważną rolę odgrywa teatr.

- Teatr jest dla mnie bardzo ważny i ja się w nim czuję bardzo dobrze. To jest zupełnie inny świat, niż świat filmu czy serialu. Tam wszystko odbywa się 'tu i teraz', na żywo, z ludźmi. To widzowie czasem nami kierują, dają nam energię i dzięki nim wiemy, czy dobrze poszła dana scena. To jest bardzo trudne, bo jesteśmy zdani tylko na siebie. Montażysta nie przemontuje sceny i nie ma nikogo, kto by przewinął taśmę. Między innymi dlatego teatr jest ważny w moim życiu. Absolutnie.

Z Agnieszką Więdłochą rozmawiał Marek Klapa (PAP Life).

Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: życia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy