Reklama

Praca może też być zabawą

W serialu "Na dobre i na złe" gra nadopiekuńczą mamę dorosłego syna. Prywatnie ma dwie dorosłe córki i wie, że dzieci same muszą o sobie decydować. A co robi w drodze do pracy? Wkuwa medyczne terminy.

Czy według pani relacje Basi Wasiak i jej syna Borysa (Marcin Zacharzewski) są normalne?

Ewa Serwa: - W pewnym sensie tak. Każda mama w miarę możliwości i zgodnie z temperamentem chce chronić swoje dziecko.

Nawet dorosłego już mężczyznę?

- Myślę, że jej zachowanie jest czymś uwarunkowane. Ona jest samotna, ale nie wiemy, jaki jest tego powód. Sama wychowywała syna, zadbała o jego edukację, w końcu został lekarzem. Na pewno musiało być to dla niej trudne. Aby lepiej zrozumieć moją bohaterkę, mogę zdradzić, że ukrywa ona pewną tajemnicę...

Reklama

Czy jako matka rozumie pani jej postępowanie?

- Rozumiem i wiem, że robi to z miłości do syna. Pod warunkiem, że walcząc o pozycję swego dziecka, nie krzywdzi się innych (tzn. pacjentów i kolegów lekarzy). Natomiast ja, jako mama dwóch już dorosłych córek, zdaję sobie sprawę, że taka nadopiekuńczość przeszkadzałaby przede wszystkim im. Od małego staramy się dawać dzieciom wybór, a nie decydować za nie. I tak powinno być w dorosłym życiu. W tym sensie rozumiem moją bohaterkę, ale sama nie potrafiłabym się tak zachowywać.

Nie ma pani problemów z nauczeniem się terminów medycznych?

- Muszę przyznać, że jest to pewna trudność. Próbuję je zrozumieć, oswoić się z nimi, a kiedy indziej zwyczajnie wkuwam je na pamięć. Kiedyś grałam w teatrze kobietę chorą na - uwaga: polineuropatię obwodową o nieznanym podłożu. To było ponad 15 lat temu, a ja nadal to pamiętam (śmiech). W serialu tych zwrotów jest mnóstwo, czasem więc powtarzam je w tramwaju, a potem na planie wyrzucam z siebie i zapominam.

- Poza tym na planie panuje świetna atmosfera. Ja w ogóle lubię swoją pracę. Śmieję się, że tyle lat uprawiam ten zawód, teraz już 33 rok, i cały czas mam uczucie, że 'migam' się od życia. Świetnie się bawię i jeszcze mi za to płacą (śmiech).

Wiem, że od lat pracuje pani w dubbingu...

- Tak, podkładam głos od ponad 20 lat. Bardzo długo grałam dzieci, nawet teraz się zdarza, chociaż żartuję, że 'wygryzła' mnie młodsza córka Zuzia. Tych filmów było mnóstwo. Mogę się pochwalić, że podkładałam głos Helen Hunt w serialu 'Szaleję za tobą', a rok później aktorka dostała Oscara za rolę w filmie 'Lepiej być nie może'. Żartowałam, że dałam jej mój głos i w końcu ją docenili. Ostatnio w filmie 'Królewna Śnieżka' grałam nianię - ciepłą, dobrą, kochaną. Moje dzieci pytały: 'Mamo, kto cię tak obsadził?. Pełna nieprawda' (śmiech).

Rozm. AW

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Na dobre i na złe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy