Reklama

"Potop": Dlaczego pokochaliśmy Kmicica?

Kiedyś powieść Henryka Sienkiewicza czytali wszyscy. Od czasu, gdy Jerzy Hoffman przeniósł ją na ekran, rzadziej sięgamy po lekturę. Chętnie za to przygody Kmicica podczas najazdu szwedzkiego oglądamy w telewizji.

Kiedyś powieść Henryka Sienkiewicza czytali wszyscy. Od czasu, gdy Jerzy Hoffman przeniósł ją na ekran, rzadziej sięgamy po lekturę. Chętnie za to przygody Kmicica podczas najazdu szwedzkiego oglądamy w telewizji.
Daniel Olbrychski w "Potopie" /East News/POLFILM

Przy świątecznym stole w każdym domu, jeśli ktoś nie będzie oglądał całego filmu, to przynajmniej podejrzy ulubione sceny. Dlatego warto poznać niektóre okoliczności towarzyszące realizacji "Potopu".

Powstawał kilka lat. Pierwsze ujęcie nakręcono 3 grudnia 1971 roku, ostatnie w maju 1973. Przygotowania rozpoczęto jednak znacznie wcześniej. Potem był pracochłonny montaż.

Spory o aktorów

Polacy mieli swoje zdanie na temat tej ekranizacji. Najbardziej gorącą dyskusję wywołało obsadzenie Daniela Olbrychskiego w roli Kmicica. - To niemożliwe, żeby aktor, który zagrał wrednego Azję Tuhajbejowicza w "Panu Wołodyjowskim", wcielał się w bohatera narodowego - grzmiano. Protestowały nawet Koła Gospodyń Wiejskich. Hoffman był nieugięty. I miał nosa. Olbrychski zagrał rewelacyjnie.

Reklama

Nie wszystkim podobała się też Małgorzata Braunek, wybrana do roli Oleńki z dziewięciu tysięcy kandydatek. Gdy przyjechała na zdjęcia próbne, była w siódmym miesiącu ciąży, wyglądała zjawiskowo. Po porodzie jednak drastycznie się odchudziła. Zaakceptowano za to Tadeusza Łomnickiego jako "małego rycerza". Niektórzy wprawdzie żartowali, że aktor dopiero w połowie filmu zorientował się, że tym razem nie gra głównej roli.

W roli Janusza Radziwiłła Hoffman widział Gustawa Holoubka. Niestety, słynny aktor zakochany był w Magdalenie Zawadzkiej i nie chciał... grać starca. Można rzec, poświęcił rolę dla kobiety. Ale za to jakiej!

Gościnni paulini

Ważną rolę w filmie odgrywa Jasna Góra. Filmowcy kilka razy wracali do Częstochowy. Przeor poczęstował nawet Hoffmana XVIII-wiecznym węgrzynem. Reżyser, który niejednego trunku w życiu kosztował, wypił dwa pucharki i... ścięło go z nóg. Niezłą radochę mieli braciszkowie. Paulini nie szczędzili swoich skarbów. Kmicic rzucił na stół fortunę, kosztowności, ofiarowywane przez polskich królów.

Podczas odsłonięcia obrazu pokazano oryginalną ikonę Matki Boskiej. I to na całym ekranie! Żaden pielgrzym nie zobaczy jej tak dokładnie w kaplicy. Cenzura nie była zadowolona. Zakonnicy bardzo pomagali Stanisławowi Jasiukiewiczowi, który przez dwa miesiące przyuczał się do roli Kordeckiego. Żartowali, że to pierwszy żonaty przeor. Niestety, aktor nie doczekał premiery. Zmarł 7 czerwca 1973 roku na raka trzustki.

Stroje i rekwizyty

Uszyto ponad 20 tys. kostiumów, wykonano tysiące rekwizytów. W kraju panował taki entuzjazm, że pomagali nie tylko żołnierze. Zakłady Zamech z Elbląga wykonały ulgowo armaty, i to strzelające. Biżuterię jubilerzy w Rydze, futra kupowano w ZSRR i na Węgrzech.

Pierwszą pełną wersję "Potopu" (trwała ponad pięć godzin) pokazano w wytwórni w Łodzi. Na widowni z wrażenia zapadła cisza. Po premierze 2 września 1974 r. film stał się kinowym hitem. Obejrzało go 27 milionów zachwyconych Polaków. Podobali się też odtwórcy głównych ról.

"Potop" będziemy mogli w tegoroczne święta Bożego Narodzenia. Obraz Jerzego Hoffmana w dwóch częściach - w niedzielę, 25 grudnia i poniedziałek, 26 grudnia - wyemituje TVN.

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy