Polacy kochają muzykę, ale... fałszują
- Staramy się tworzyć zespół amatorów z najwyższej półki! - mówi Urszula Dudziak o drużynie, która pod jej czujnym okiem śpiewa w "Bitwie na głosy". Zespół pani Urszuli to wyłącznie amatorzy, którzy jednak nierzadko mają głosy mocne jak dzwon.
Znakomita wokalistka jazzowa i kompozytorka. Już gdy była dzieckiem, mówiono o niej, że to żywe srebro. W ruchu jest do dzisiaj. Teraz także jako szefowa grupy w muzycznym show "Bitwa na głosy".
Proszę powiedzieć, dlaczego zgodziła się Pani na udział w tym programie?
- Liczę na to, że zachęci on Polaków do wspólnego śpiewania. Traktuję to jako swego rodzaju misję.
Polacy potrafią śpiewać?
- Kochają muzykę i są muzykalni, ale niestety... fałszują. Dzieje się tak dlatego, że zaginęła tradycja śpiewania wspólnego, grupowego. Okazuje się, że większość z nas zna zaledwie jedną zwrotkę i refren piosenki, a później mruczymy sobie pod nosem. Niestety, nauczanie muzyki w Polsce kończy się na szkole podstawowej, a to wielki błąd. Apeluję do naszego rządu, aby coś z tym zrobił. "Więcej muzyki w szkole!": pod tym hasłem bym się podpisała.
Zna Pani bardziej rozśpiewane narody?
- Tak. Zupełnie inaczej jest w Skandynawii, gdzie ludzie uwielbiają śpiewać. Tam w każdym mieście, miasteczku, a nawet małej wsi gromadzą się ludzie w chórach klasycznych i rozrywkowych. Naprawdę rośnie mi serce, gdy to słyszę. To tak blisko Polski, ale i tak daleko...
"Bitwa na głosy" to nie tylko śpiew, ale także rywalizacja zawodników między sobą.
- Nie da się jej uniknąć. Każdy uczestnik jest świetnie przygotowany i mimo stresu chce jak najlepiej wypaść. Śpiewają w zespole, ale element rywalizacji istnieje mimo wszystko. Z biegiem czasu okaże się, dla kogo i na ile ta rywalizacja jest mobilizująca, a na ile paraliżująca.
Ktoś wyróżnia się z Pani grupy?
- Uczestnicy to amatorzy, ale mają niesamowity zapał. Poza tym znają angielski. Jest kilka indywidualności, ale naszym celem jest tworzenie zespołu. My staramy się stworzyć zespół z najwyższej półki!
Ma Pani domy w Nowym Jorku, Warszawie i Szwecji. Znajduje Pani czas na mieszkanie w każdym?
- Teraz większość czasu spędzam w Warszawie, ale bardzo często jeżdżę do Nowego Jorku, gdzie mieszka moja córka, Mika. Niestety, w tych miastach nie da się wypocząć. Udaje mi się to tylko w Szwecji.
Dużo Pani podróżuje. Podobno zwiedziła Pani cały świat?
- Tak, ale ciągle wiele przede mną. Nie byłam na przykład na Alasce, a bardzo bym chciała, nie zobaczyłam też Syberii. Podróż koleją transsyberyjską na pewno byłaby ciekawym przeżyciem.
Sprawia Pani wrażenie kobiety niezwykle aktywnej...
- Przede wszystkim obce mi jest pojęcie "nudzenia się", nigdy mi się to nie przydarzyło. Kocham ruch! Cały czas jestem w biegu.
Rozmawiała Edyta Madej
Chcesz obejrzeć swój ulubiony serial, film, teleturniej? Sprawdź nasz program telewizyjny - mamy na liście ponad 200 stacji!
Więcej czytaj w magazynie "Tele Tydzień".