Paulina Chylewska: Zostaję w "kawie"

Jak pani godzi dwie tak trudne "posady": popularnej dziennikarki telewizyjnej i... mamy dwóch małych dziewczynek?

Paulina Chylewska: - To nie jest takie trudne. Trzeba pamiętać o tym, że praca dziennikarza telewizyjnego jest bardzo specyficzna. Są takie okresy, jak np. igrzyska olimpijskie, w których przez siedemnaście dni pracujemy codziennie od rana do wieczora. Wtedy dzieci są u dziadków. Są też dni, kiedy moja obecność na ekranie nie wymaga aż tak dużo pracy. Ja mam naprawdę mnóstwo czasu, żeby się zajmować moimi dziećmi i nie sprawia mi to najmniejszego problemu. Poza tym mój mąż też jest dziennikarzem i ma tak samo nienormowany czas pracy. No i mamy nianię oraz rodziców, którzy zawsze pomogą.

A córeczki, gdy tak oglądają rodziców na szklanym ekranie, będą chciały iść w ich ślady?

- Mam ogromną nadzieję, że nie. Chociaż mój tato twierdzi, że nasza starsza, pięcioletnia córka Lena, jest skazana na show-biznes. (śmiech). Zobaczymy. Dzieci pójdą swoją drogą, nie będę ich ani do czegoś zachęcać, ani nie będę im specjalnie czegoś odradzać. Show-biznes nie jest łatwy - to ogromna rywalizacja, mnóstwo stresu i nerwów. Wolałabym im tego oszczędzić.

A czy coś już wiadomo na temat pani dalszego uczestnictwa w porannym programie?

- Wróciłam dopiero z urlopu i dostałam tylko krótką informację, że ja "w kawie" zostaję.

We wszystkim się pani układa: dwie udane córeczki, szczęśliwe małżeństwo, zawodowe sukcesy. Jaka jest pani filozofia życiowa?

- Robię w życiu małe kroczki. Nie mam tak, że dzisiaj muszę koniecznie zrobić to, czy tamto. Jestem już na takim etapie swojego życia, że po prostu pewnych rzeczy nie muszę. Ale jeżeli już coś robię, to wkładam w to maksymalnie dużo siły.

Rozmawiała Beata Banasiewicz

Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!