Ona tańczyła najlepiej!
Spełniło się życzenie Michała Piroga - Wiola Fiuk została pierwszą kobietą, która wygrała polską edycję "You Can Dance". W nagrodę otrzymała stypendium taneczne w Broadway Dance Center oraz 100 tysięcy złotych.
Środowy wielki finał składał się z dwóch części (Kinga Rusin nazwała je "rundami"). W pierwszej - chyba trafniej będzie określić ją półfinałem - do rywalizacji przystąpili dwaj panowie - Gabriel Piotrowski i Marcin Moziński. Wiola otrzymała "dziką kartę". Dlaczego właśnie ona? "Zależy nam na równouprawnieniu" - zapowiadali przed finałem na stronie internetowej organizatorzy "You Can Dance". Chodzi o to, by wzorem wszystkich zagranicznych edycji, w ścisłym finale rywalizowali ze sobą tancerz i tancerka - sprecyzował szef jury Agustin Egurrola. Jak słodko. A co z prawami mniejszości seksualnych?
Półfinaliści zaczęli od duetów z Wiolą (dopiero drugi taniec mieli wykonać solo). Jako pierwszy zaprezentował się Gabriel. Wspólnie z Wiolą zatańczyli do utworu "Whatever U Like" Nicole Scherzinger. "Co mogę innego powiedzieć? Tańczyło mi się z Wiolą fantastycznie" - powiedział na gorąco Piotrowski. "He-Man" - skwitowała krótko partnerka.
Oceny jego pierwszego finałowego tańca były jednak dość umiarkowane. "Widziałem twoje lepsze występy. Ale dzisiaj było nerwowo. Jesteś sprawnym i fajnym tancerzem, ale nie zapanowałeś nad zdenerwowaniem" - uznał Egurrola.
Piróg był bardziej aforystyczny: "Wielki finał - wielkie spięcie". Ale nie spisał Gabriela na straty. "Przyszedł do programu jako człowiek jednostronny, ale twarzy ma wiele. Tyle ile odcinków programu" - dopełnił swojej oceny.
Złego słowa o Piotrowskim nie powiedziała za to Weronika Marczuk-Pazura. "Bardzo mi imponujesz, bo jesteś wszechstronny. I to nie tylko w tańcu" - powiedziała jurorka, dodając enigmatycznie, że Gabriel jest z "ginącego gatunku mężczyzn" (chodziło chyba po prostu o to, że potrafi tańczyć).
Jako drugi przed widzami i jurorami zaprezentował się Marcin. W duecie z Wiolą "najbardziej zakręcony tancerz III edycji" (to Rusin) zatańczył do utworu "When I Grow Up" grupy Pussycat Dolls
"Bardzo fajna choreografia. Wysoka wartość artystyczna. Jeśli zaś chodzi o wartość techniczną... Miałeś problemy z równowagą, Marcin" - surowo ocenił Egurrola. Piróg nie zostawił na finaliście suchej nitki, ale jego technicznych uwag nie zrozumiał chyba nikt, poza nim samym.
Weronika Marczuk-Pazura pełni w "You Can Dance" podobną rolę, co w "Tańcu z gwiazdami" Beata Tyszkiewicz - łagodzi surowe werdykty profesjonalnych jurorów. "Najważniejsze, że jest w tobie cały czas dziecko. Że się cieszysz. Zarażasz nas swą energią" - powiedziała.
Po pierwszym tańcu głosy widzów przedstawiały się następująco: Gabriel - 49%, Marcin - 51%. W drugiej części półfinału panowie zaprezentowali się w "solówkach". Tu już mieli pełną swobodę w wyborze repertuaru i choreografii. Nie byli także skrępowani ewentualną oceną jurorów - walczyli bezpośrednio o głosy widzów. Do końca esemesowego plebiscytu pozostało bowiem ledwie kilka minut.
"Panowie, chciałem wam pogratulować solówek - to były świetne występy" - Egurrola, zanim odczytał werdykt, pokusił się o "parę słów komentarza".
"Miałem wrażenie, że to była walka dwóch braci. Widzę, że się lubicie - tym większe były emocje. Cały czas szliście łeb w łeb. Zadecydowała ostatnia minuta" - stopniował napięcie Egurrola.
Wreszcie odczytał werdykt: "Trzecie miejsce w programie You Can Dance zdobywa... Marcin".
"Nie martw się, zdobyłeś brązowy medal" - pocieszała go Kinga Rusin. "Widzę twoją wielką karierę, nie tylko w Polsce" - dodała. Podobno uznany amerykański choreograf Brian Friedmann tylko jego z uczestników polskiej edycji "You Can Dance" wziąłby od razu do swojej szkółki w Los Angeles.
W wielkim finale Gabriel i Wiola byli jednocześnie rywalami i partnerami. Zatańczyli do hiphopowego "Go Hard or Go Home" z repertuaru E-40. "Nie walczymy ze sobą, tylko rywalizujemy" - powiedział po tańcu Gabriel.
"Wasze ciała są niezniszczalne. Wszystko było wytańczone do samego końca. To jest niesamowite, niesamowite" - Egurrola nie krył podziwu.
Michał Piróg przytomnie zauważył, że "Wiola musiała dzisiaj aż trzy duety przygotować". "Kto wygra, to wygra, ale tak naprawdę wygraliście już oboje" - zawyrokował, kibicując jednak po cichu Wioli. "W Ameryce wygrał pierwszy czarnoskóry prezydent. Może i u nas czas na zmiany?". Po chwili widzowie przed telewizorami zobaczyli aktualny stan głosowania - w tym momencie Wiola Fiuk deklasowała Gabriela Piotrowskiego, mając po swojej stronie aż 80% wszystkich głosów. Czy mogła przegrać?
Po przydługiej serii reklam okazało się, że nie. To jednak nie był koniec niespodzianek. Świeżo upieczona zwyciężczyni wyznała, że na mocy sekretnej umowy z jednym z finalistów - Marcinem, z wygranych 100 tysięcy złotych nagrody zasponsoruje mu naukę w Broadway Dance Center. Do Nowego Jorku pojedzie więc aż dwójka finalistów.
"Gdybyś nie wygrała, to chciałem ci zaproponować rolę w moim spektaklu. Ale poczekam" - powiedział Michał Piróg, składając Wioli gratulacje.
"To była wyjątkowa edycja. Nie chcę powiedzieć, że najlepsza, ale niezapomniana. Jestem strasznie dumny, że byłem jurorem w tym programie" - zakończył Agustin Egurrola.