Omijany szerokim łukiem
Wyrazistych bohaterów Przemysław Bluszcz gra tak przekonująco, że nieraz wysłuchiwał pretensji pod ich adresem. To go jednak nie martwi, bo dowodzi, jak rola zapadła w pamięć widzów.
"Tele Tydzień"; Często grywa pan czarne charaktery, sadystów, takich jak Dominik Lisowski we "Wszystko przed nami".
Przemysław Bluszcz: - Rzeczywiście, postać już na pierwszy rzut oka mało sympatyczna. Były żołnierz z Iraku, co ponoć wpłynęło na jego psychikę i podejście do życia, znęca się nad żoną (Dominika Bednarczyk) i synem Marcinem (Jeremi Protas) i zdaje się, że nie ma dla nich żadnego ratunku.
Z pomocą przybywa Agata (Julia Pogrebińska), która próbuje uwolnić z rąk Dominika swego przyrodniego brata! Uda się jej?
- Pożyjemy, zobaczymy - wszystko przed nami! Dziewczyna jest uparta i nie podda się łatwo. Ale i Dominik nie będzie łatwym przeciwnikiem. Mogę tylko zdradzić, że czeka ich długa i wyczerpująca walka, a wątek ten jest wyjątkowo mocno poprowadzony.
- I bardzo odważny, jak na standardy serialowej produkcji, dotykający problemu przemocy w rodzinie. Problemu, który przestaje być wreszcie tematem tabu, m.in. dzięki nagłaśnianiu go w mediach. I w tym sensie rola, którą przyszło mi tu grać, choć paskudna ma z pewnością głębszy, społeczny sens.
Zupełnie inny obraz siebie kreuje pan w serialu "Paradoks" jako Henryk Talak...
- Tak, 'komisarz Ryba' (śmiech) - tak nazywamy go w kuluarach, oczywiście za sprawą akwarium, z którym się nie rozstaje.
Kto to widział poważnego policjanta z... rybką?
- Nikt i może jest to nasz wkład w historię serialu (śmiech)? Nie bez kozery nazywamy się 'Paradoks'. Dotyczy to i drobiazgów, i motywu zasadniczego - walki ze złem, którą toczy 'samotny wilk' - podinspektor Marek Kaszowski (Bogusław Linda), wspierany przez dwóch przyjaciół w tle - prokuratora Sobeckiego (Arkadiusz Jakubik) i granego przeze mnie Talaka. Walki, w której często tych 'trzech wspaniałych' balansuje na granicy prawa, interpretując je wedle własnego, nie zawsze zgodnego z przepisami, punktu widzenia. Ale zawsze uczciwie i jak najbardziej po ludzku.
Piękna idea, tyle że to dość nierealne...
- Może i nie, za to robione z prawdziwą pasją i profesjonalnie. Uważam, że 'Paradoks' to kawałek dobrego i mądrego kina, opowiadanego nie wprost, które skłania do myślenia.
W świadomości widzów utrwalił się pan w ostatnich latach jako okrutny gestapowiec Rappke z "Czasu honoru".
- Dało się to odczuć. Kiedyś wsiadłem do taksówki, a kierowca odwrócił się nagle i wysyczał: 'Nienawidzę cię, Rappke!'. Zdarzało się, że ludzie omijali mnie szerokim łukiem...
Rozmawiała Jolanta Majewska-Machaj.