Olga Kalicka: Gwiazda "rodzinki.pl" o "M jak miłość"
Olga Kalicka żartuje, że ma magiczny Zmieniacz Czasu z "Harry’ego Pottera", dlatego bywa w kilku miejscach jednocześnie. Z łatwością godzi pracę na planie seriali "rodzinka.pl" oraz "M jak miłość", a także występy w teatrze.
Twoja postać z "M jak miłość" przeżywa ostatnio wyjątkowo trudne chwile...
- Będzie musiała podjąć ważną decyzję: przyznać się do zabójstwa, czy nie? Strach przed więzieniem jest silniejszy od oczyszczającej prawdy. Pamiętam, że scena zepchnięcia, a tym samym zabicia Maćka (Kamil Mróz, red.), była jedną z najtrudniejszych w mojej karierze. Tego dnia było zimno i trochę przerażająco. Zdjęcia odbywały się w środku nocy nad brzegiem lodowatej rzeki. Nawet teraz mam dreszcze, myśląc o tym!
Justyna to chyba aktorskie wyzwanie. Lubisz ją grać?
- Jak najbardziej! Jej zachowania nie są oczywiste, jednoznaczne. Czytając scenariusze kolejnych odcinków, często zadawałam sobie pytanie: po co ona to wszystko robi? Chciałam ją zrozumieć i niekiedy mi się to udawało. Dlatego tak często jej bronię, gdyż ona po prostu ma problem z zaakceptowaniem realiów, w jakich żyje.
Jak możesz jej bronić? Przecież niezłe z niej ziółko!
- Justyna wciąż szuka własnej tożsamości. To zagubiona i zdesperowana osoba z jednego właściwie powodu - braku miłości. Jej zaletą jest upór w dążeniu do celu, a wadą - naiwność i egoizm. Generalnie jest bardzo skomplikowana! (śmiech) Ale to właśnie lubię w niej najbardziej.
Jak uważasz, na czym polega tajemnica niezmiennej od lat popularności "M jak miłość"?
- Myślę, że telewidzowie utożsamiają się z bohaterami, podzielają ich problemy, a czasami może nawet dzięki temu rozwiązują swoje własne. Poza tym "Emka" gości w naszych domach od wielu lat. Sama pamiętam wtorki spędzane z mamą przed telewizorem i obserwowanie, jak przez lata zmieniają się bohaterowie. To chyba przywiązanie widza oraz rodzaj tej "rodzinności", jaka bije z serialu, jest jego największym atutem.
Czy mimo że grasz czarny charakter w "M jak miłość", możesz liczyć na sympatię widzów?
- Oczywiście! Często uśmiechają się do mnie na ulicy, czasami wysyłają wiadomości przez portale społecznościowe, przepełnione dobrymi słowami i dopingiem. Miło jest wiedzieć, że ktoś docenia twoją ciężką pracę.
Kiedy rozmawialiśmy rok temu, powiedziałaś: "Chciałabym wsiąść w samolot i odlecieć gdzieś na sześć, siedem dni do ciepłych krajów". Udało Ci się zrealizować to marzenie?
- Na szczęście tak! Byłam na wspaniałych włoskich wakacjach, gdzie miałam czas na pyszną pizzę, smakowity makaron i świetne białe wino. (śmiech) Do tego sporo zwiedzania oraz chwile beztroski na plaży - nie mogłam sobie lepiej tego wymarzyć. Teraz intensywnie myślę o wyjeździe na narty - to mój ukochany sport i nie wyobrażam sobie zimy bez niego.
Rozmawiał Artur Krasicki