Odpowiednia bielizna to połowa sukcesu
W czterech miastach Polski słynne stylistki - Susannah Constantine i Trinny Woodall - doradzą paniom, ale i panom, jak się dobrze ubrać. Zmienią ich garderobę, a może i życie. Bo jak twierdzą: - Odpowiedni ciuch może sprawić cuda!
Trinny Woodall i Susannah Constantine - znane na całym świecie dziennikarki i stylistki - po tym, jak ubrały Wielką Brytanię, Stany Zjednoczone, Belgię i Holandię biorą się za Polki. Susannah Constantine ma 48 lat. Jest mamą trójki dzieci. Trinny Woodall (prawdziwe imię Sara-Jane) jest o dwa lata młodsza. Ma dwójkę dzieci.
Stylistki, najpierw pod okiem kamer, ale bez publiczności, przełamywać będą kompleksy uczestników programu, przekonywać ich do zmiany stylu i sposobu patrzenia na siebie. Każdy dowie się, jak właściwie dobierać kolory, ubrania i dodatki. Wszystko po to, żeby nareszcie wyglądać atrakcyjnie i czuć się wyśmienicie we własnej skórze.
Spędzicie w Polsce dwa tygodnie. To będzie ciężka praca?
Susannah: - To zawsze jest ciężka praca, inaczej nie potrafimy. Zawsze dajemy z siebie 120 procent, bo nasza praca jest naszą pasją. Dla nas dzień trwa od bladego świtu do późnej nocy.
A jak się najlepiej relaksujecie po tak ciężkim dniu?
Trinny: - Szczerze, to jesteśmy tak zmęczone, że marzymy tylko o łóżku. Czasem w ciągu dnia trafi się godzinka, kiedy można trochę odpocząć, odetchnąć.
Już raz odwiedziłyście nasz kraj, teraz wracacie. Polska Was zainteresowała?
T.: - O tak! Wtedy byłyśmy tylko dwa dni i niewiele mogłyśmy się dowiedzieć o Waszym kraju. Zainteresowałam się polską historią. Uważam, że aby dobrze zrozumieć ludzi w danym kraju, trzeba znać ich historię. Bardzo byśmy chciały poznać charakter polskich kobiet. Moim pierwszym spostrzeżeniem było to, że jesteście bardzo kobiece. A mężczyźni, proszę się nie obrazić, ale połowa z nich do niczego się nie nadaje. To może jest ostry osąd, ale takie jest moje pierwsze wrażenie. Kobiety starają się o wiele bardziej. Przestałyśmy robić programy w Anglii, ponieważ już nic ciekawego nie mogłyśmy odkryć. Świetnie poznałyśmy angielskie kobiety i po prostu w pewnym momencie zabrakło świeżości. Pojechałyśmy więc za granicę, do Szwecji, Belgii, USA. Nawet jeżeli mówiłyśmy kobietom te same rzeczy, one inaczej na nie reagowały, ponieważ są inne. To daje nową, niesamowitą energię.
Nawiązując do Waszych zagranicznych projektów, co było najtrudniejsze np. w Ameryce, a co w Izraelu?
S.: - Hmm... Amerykanki były chyba najbardziej męskie w sposobie ubierania. Belgijki miały najdziwniejsze fryzury, jakie kiedykolwiek widziałyśmy. W Izraelu, cóż, tam panie nie mają dużego wyboru z powodów religijnych nie mogą nosić wszystkiego, co by chciały. W Australii z kolei kochają wielkie podkoszulki i trampki.
Nigdy nie doradzacie kobiecie, żeby zrzuciła parę kilo albo żeby poszła do fryzjera. Mówicie tylko, jak powinna się ubierać. Czy ciuchy naprawdę są w stanie rozwiązać wszystkie kobiece problemy?
T.: - Bardzo rzadko mamy do czynienia z kobietami, które mają problemy z jedzeniem, cierpią na anoreksję, bulimię czy chorobliwie się obżerają. Jednak, kiedy spotykamy takie osoby, wtedy rozmawiamy z nimi - ale prywatnie, nigdy na wizji. Tłumaczymy, że powinny iść do lekarza. Zdarza się to jednak bardzo rzadko. Zazwyczaj kobiety każdego dnia toczą swoją własną wojnę z jedzeniem, z tym, aby wyglądać jak najlepiej. Zazwyczaj są tym bardzo umęczone. I wtedy są dwa wyjścia: albo są z siebie ciągle niezadowolone, albo dochodzą do wniosku - a co tam, jestem, jaka jestem i dobrze mi z tym. Nie chcemy im dokładać trosk gadaniem o tym, że powinny coś ze sobą zrobić. Akceptujemy je takimi, jakie są i tylko doradzamy, co zrobić, żeby wydobyć z nich to, co najpiękniejsze. Razem z Susannah chcemy zdjąć z kobiet presję bycia doskonałymi.
S.: - Pod tymi boczkami czy wałeczkami kryją się świetne osobowości.
Odpowiednie ciuchy mogą sprawić,że widoczna będzie właśnie ich osobowość?
S.: - Ależ oczywiście! Sprawią, że kobieta będzie się czuła pewna iebie, a to już wielki sukces.
T.: - Na przykład ty masz na sobie kolczyki z niebieską emalią podobnego koloru szal, który pasuje do twoich oczu i rozjaśnia warz. Większość dziennikarek, z którymi rozmawiamy, ubiera się na czarno. A ten kolor jest trochę przytłaczający, nie nastraja optymistycznie. Sprawiasz wrażenie otwartej i chętnej do szczerej rozmowy. Za to pomyślałabym nad innym fasonem bluzki, bo ta uwydatnia twój brzuszek, no i chyba jest trochę przyciasna.
Zawsze mówicie, co sądzicie. Można odnieść wrażenie, że oceniacie kobiety. A chyba żadna z nas nie chciałaby usłyszeć, że ma kiepską bieliznę albo niemodne buty.
S.: - Nie oceniamy kobiet, ale to, w co są ubrane. Mówimy, że te majtki są nie najlepsze, bo sprawiają, że masz cztery tyłki. Nie powiemy nikomu, że ma beznadziejne majtki.
T.: - Kobiety są często przewrażliwione na swoim punkcie, dlatego tak ważne jest to, w jaki sposób mówimy im pewne rzeczy. Staramy się rozmawiać z nimi ich językiem. Dla jednych jesteśmy twarde, dla innych bardzo delikatne.
Płaczą czasem przy Was?
T.: - Tak, często. Ale nie dlatego, że coś im powiedziałyśmy, ale dlatego, że same sobie coś uzmysłowiły, zrozumiały. S.: - Panie czasem się nas boją, bo coś ukrywają i wiedzą, że my to bezlitośnie obnażymy. Traktują nas jak wróżki, które mówią bolesną prawdę. Czasem odkrywamy coś, z czego same nie zdawały sobie sprawy. Takie rzeczy są bolesne, ale bardzo oczyszczające i potrzebne. Jesteśmy jak obiektywne, najlepsze przyjaciółki - mówimy prawdę, ale nigdy nie odrzucamy kobiet.
Rozmawiała: Anna Woźniak
Premiera programu "Trinny i Susannah ubierają Polskę" odbędzie się 21 kwietnia w TVN Style.
Chcesz obejrzeć swój ulubiony serial, film, teleturniej? Sprawdź nasz program telewizyjny - mamy na liście ponad 200 stacji!
Więcej czytaj w magazynie "Tele Tydzień".