Nowa rola gwiazdy "Gry o tron"
Richard Madden - młody brytyjski aktor znany z roli Robba Starka w "Grze o tron", szuka teraz złota w "Klondike" - pierwszym fabularnym serialu Discovery Channel
Zdobyłeś popularność rolą Robba Starka w "Grze o tron". Czy po trzech latach na planie tego serialu nie miałeś dość ganiania z wilkami po lesie i uciekania przed ludźmi, którzy chcą cię zabić?
Richard Madden: - Nie, było mi nadal mało, bo to moje hobby! Prawdziwy ze mnie masochista, prawda? (śmiech) Chociaż jednak i tu, i tam były śnieg, mróz i wilki, to praca nad "Klondike" okazała się sto razy cięższa! W "Grze o tron" czasami mieliśmy przynajmniej namiot z grzejnikiem w środku. Tutaj nie mieliśmy niczego. To były jedne z najtrudniejszych chwil w moim życiu.
Było aż tak ciężko?
- I to jak! Kręciliśmy w ekstremalnych warunkach, a po zdjęciach wracałem do miejsca, w którym się zatrzymaliśmy, w nocy czytałem scenariusz i zasypiałem w ubraniu. Rano wstawałem i w tym samym ubraniu szedłem na plan. Było to trochę... niesmaczne.
Trudno było skupić się na grze, kiedy trząsłeś się z zimna?
- Cóż, to taki zawód. Poza tym powtarzałem sobie, że przecież ludzie, którzy sto lat temu wyruszyli do Klondike, mieli jeszcze gorzej, więc jakie mam prawo narzekać? Szanse na to, że zginą, były większe niż to, że znajdą jakiekolwiek grudki złota. W Klondike można było umrzeć z głodu, z wychłodzenia, paść ofiarą zazdrosnego wspólnika, bandytów albo niedźwiedzia.
Kim jest Bill Haskell - bohater, którego grasz w serialu?
- Sporo mnie z nim łączy. To młody facet poszukujący swojego miejsca w życiu. Zafascynowało mnie, że on wybrał najtrudniejszą drogę! Był wykształcony i zamożny, miał do wyboru wiele innych pomysłów na życie, a zdecydował się wyruszyć na daleką północ w poszukiwaniu przygody i bogactwa. To mężczyzna, który nie chce iść na łatwiznę, który sam rzuca sobie wyzwanie. A nie jest mu łatwo. W świecie, w którym panuje prawo dżungli, Bill walczy nie tylko o złoto, ale również o to, żeby nie zamienić się w bestię.
Jak przygotowywałeś się do roli?
- Uczyłem się wspinaczki górskiej - podciągania, chodzenia po skałach. No i powożenia psimi zaprzęgami, co wcale nie jest łatwe. Ale spodobało mi się, bo to świetna zabawa! Kiedy kręciliśmy scenę na zamarzniętym jeziorze, po którym powoziłem zaprzęgiem, kamery znajdowały się na skuterach śnieżnych. Wyobraź sobie, że oni nie mogli za nami nadążyć!
Czy korzystałeś na planie z pomocy kaskaderów?
- Nigdy tego nie robię! Wszystko, co widzisz na ekranie, zawsze wykonuję sam. Kiedy idę przez jezioro, a pode mną załamuje się lód, to naprawdę stałem na tym lodzie i wcale nie było mi do śmiechu! Ekipa filmowa była przy brzegu, więc jeśli lód naprawdę zacząłby się załamywać, to wszyscy zdążyliby uciec - oprócz mnie.
- Ta scena śniła mi się już kilkanaście dni wcześniej, zanim zaczęliśmy ją kręcić! A na planie było jeszcze gorzej, niż sobie wyobrażałem. Po czwartym podejściu do tego ujęcia byłem kompletnie wyczerpany, bliski hipotermii, a z nosa poleciała mi seria krwotoków. Było... super! (śmiech).
Czy scena z lawiną była równie trudna?
- Wręcz przeciwnie, świetnie się bawiłem. Co prawda, było strasznie zimno, ale to niesamowite przeżycie - spadające na człowieka zwały śniegu... Zostałem niemal pogrzebany żywcem! Ale przyznaję, że mam w tej chwili dość śniegu i mrozu. Następnym razem gram na tropikalnej plaży, tuż obok baru, gdzie dostanę drinka z palemką!
Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!