Nina Terentiew: Prywatne życie królowej Polsatu
Emerytura? To nie jest dla niej. Bo ona cały czas realizuje siebie.
Kiedy po 32 latach rozstawała się z TVP, wróżono jej koniec kariery. Tymczasem - jak sama przyznaje - ona rozpoczęła nowy etap życia. Bo Nina Terentiew (67 l.) jest kobietą, która się nie poddaje. Zawsze ma jakiś telewizyjny plan awaryjny, bo przecież to całe jej życie.
Studiowała polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim, ale marzyła o tym, aby zostać dziennikarką. Wyszła za mąż za polonistę Roberta Terentiewa i razem wyjechali do Koszalina, gdzie pracowała w Radiu Koszalin.
- Nina miała ambicje bycia artystką. W Koszalinie zajmowała się kulturą, zawsze imponowali jej twórcy - wspomina jej pierwszy mąż. Po kilku latach wrócili do Warszawy. Na świecie pojawił się ich syn Hubert, ale małżeństwo nie przetrwało próby czasu...
Dziennikarka rozpoczęła pracę w TVP, tam poznała swojego drugiego męża, Tadeusza Kraśkę. To on uczył ją zawodu. Obserwowała, jak się robi telewizję. W końcu otrzymała propozycję prowadzenia programu "XYZ".
- Broniłam się przed tym programem, wierzgałam, płakałam, aż w końcu usłyszałam, że mam wykonać polecenie, a histerię zostawiać w domu. Miałam wówczas potworny kompleks, że nie wymawiam "r". Tak jak inni dziennikarze musiałam stanąć przed komisją weryfikującą moją dykcję i wymowę. Pani Irena Dziedzic stwierdziła, że z taką wadą raczej się nie nadaję. I tylko dzięki przewodniczącemu komisji, profesorowi Młynarczykowi, który stwierdził, że to nie wada, tylko cecha wrodzona, dostałam kartę ekranową i to bezterminową - opowiada.
Z czasem została szefową TVP 2 i znakomicie odnalazła się w roli prowadzącej program "Bezludna wyspa", w którym - jako jedna z pierwszych dziennikarek w kraju - namówiła gwiazdy do osobistych zwierzeń przed kamerą.
- Ona zawsze była bardzo kontaktowa. Odkąd pamiętam skupiała wokół siebie koleżanki, miała kobiecy dwór - wspomina Robert Terentiew.
Gdy pojawiła się w telewizji, okazało się, że ma wyczucie, tzw. nosa do gwiazd i idealnie trafia w gust Polaków. Za jej kierownictwa TVP 2 miała najlepsze wyniki oglądalności. Telewizja stała się całym jej życiem.
- Moja miłość do telewizji była odwzajemniona. I choć żałuję, że za mało czasu spędziłam z synem i nie przeczytałam mu na dobranoc tych wszystkich książek, które chciałam, to jednak byłam szczęśliwa - wspomina.
Nie wyobrażała sobie, że kiedykolwiek przyjdzie taki dzień kiedy odejdzie z Woronicza. A jednak stało się i po 32 latach złożyła wymówienie. Przez trzy miesiące po raz pierwszy w życiu była bezrobotna.
- Pojechałam na wakacje, a po jakimś czasie zadzwonił prezes Solorz z Polsatu. I tak rozpoczęło się moje nowe życie - wyznaje pani Nina.
Dzisiaj jest członkiem zarządu i Dyrektorem Programowym Polsatu. Cieszy się życiem. Mieszka na Mokotowie, gdzie chętnie wraca i gdzie czeka na nią ukochany pies. - Najpierw witam się z moim ukochanym jamnikiem Felkiem. Mały łobuz kradnie mi szal, kapcie lub buty, więc jest gonitwa po całym mieszkaniu. Potem Felek przynosi piłkę, bawimy się i... daje mi trochę spokoju. Wtedy z wyrzutem spoglądam na mój stacjonarny rower, który - niestety - coraz częściej traktuję jako wieszak. Odpoczywam na kanapie... Oglądam telewizję, ale o wiele chętniej czytam książki albo przyjmuję przyjaciół - opowiada.
Prywatnie pokazuje zupełnie inne oblicze niż w pracy, gdzie jest twardą, bardzo silną kobietą. - Uwielbiam, nie wiem - czy udawać, czy po prostu być lalą, dzidzią, którą się ktoś zaopiekuje, której wszystko z rączek wypada, która nie wie, gdzie ma głowę, a gdzie ręce - opowiada.
Dla syna jest oczywiście ukochaną mamą. Hubert nawet chciał iść w jej ślady, ale ostatecznie został prawnikiem, zresztą - uszczęśliwił tym mamę. - Ma kancelarię i myślę, że prawo stało się dla niego tym, czym dla mnie telewizja - wyznaje. Dlatego tak świetnie się rozumieją i syn nie ma pretensji o te nieprzeczytane książki.
Fryderyk Kuś
Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!
Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!