Reklama

Nie poddał się, walczył

Sylwester Maciejewski z natury jest optymistą. Po ciężkich latach, kiedy miał niewiele pracy, trafił do obsady "Rancza". Serial przyniósł mu wielką popularność.

Jest jednym z najbardziej charakterystycznych polskich aktorów. Najczęściej gra role drugoplanowe, choć wcale mu to nie przeszkadza. Sylwester Maciejewski uważa, że sztuką jest zagrać mało, a smacznie!

Widzowie utożsamiają pana z rolą Solejuka w "Ranczu". Przeszkadza to panu?

Sylwester Maciejewski: - Na pewno nie mam powodów do narzekania, bo właśnie ten serial sprawił, że stałem się bardziej rozpoznawalny niż kiedyś (śmiech). W moim zawodzie dowody sympatii są ważne, bo uświadamiają, że nie gram wyłącznie dla siebie samego.

Reklama

Czyli poczucie zawodowego niedosytu pana nie dotyczy?

- Absolutnie nie! Jestem aktorem drugoplanowym, co nie oznacza, że nie przykładam się do pracy. Staram się, by widz zapamiętał mojego bohatera. Zagrać mało, ale smacznie, to jest sztuka! Jestem wychowany i wykształcony przez znakomitą kadrę. Tadeusz Łomnicki, Jan Świderski, Ryszarda Hanin, Sławomir Lindner - to tylko nieliczne nazwiska spośród tych, którzy wpoili mi, że każdą, nawet najmniejszą rolę należy wykonać profesjonalnie, precyzyjnie i rzetelnie.

Zdecydowana większość pana kreacji to jednak robotnicy, mundurowi, przestępcy.Nie chciałby pan zagrać kogoś innego?

- Może winna jest temu moja specyficzna uroda? (śmiech) Nie wiedzieć czemu, o wiele większe możliwości wykazania się miałem na deskach scenicznych. Grałem najróżniejsze postaci. W 'Ożenku' byłem amantem, w 'Królu Learze' zdradzanym mężem, w 'Dotyku' wystąpiłem jako zafrasowany ojciec młodego geja. Dlatego do dziś nie mam zielonego pojęcia, jakimi kryteriami posługują się reżyserzy w obsadzaniu ról filmowych.

Nie marzyły się panu role pierwszoplanowe?

- Aktor to przede wszystkim wyrobnik, rzemieślnik na usługach publiczności. Powinien umieć zagrać wszystko, nawet w reklamie musi się odpowiednio wykazać. Do tego zawodu należy mieć właściwy dystans, gdyż wtedy łatwiej znosi się ciężkie i trudne chwile.

W pańskiej karierze nie zawsze jednak było różowo...

- Kiedy po filmie 'Pieniądze to nie wszystko' przestałem nagle dostawać propozycje, a sztuki teatralne siłą rzeczy zaczęły schodzić z afisza, z finansami zrobiło się krucho. Nie ukrywam, że nachodziły mnie czarne myśli, pojawiała się pokusa, żeby otworzyć butelkę i zapomnieć o wszystkim. Na szczęście wystrzegałem się tego.

Zdradzi pan, co w nowej serii "Rancza" spotka Solejuka?

- Za sprawą Klaudii, Hadziuk i Solejuk będą w siódmym niebie. Studiująca psychologię córka wójta namówi ich bowiem do małżeńskiej terapii, skutkiem czego żona Hadziuka bez większego żalu wyprowadzi się do mojej serialowej połowicy. Zamieszkam z kompanem od 'Mamrota' i łatwo się domyślić, co się stanie... Korzystając z uroków wolności tak bardzo zatracimy się w spontanicznej zabawie, że dom Hadziuka w ekspresowym tempie zamieni się w skład walających się wszędzie butelek, puszek, brudnych naczyń oraz resztek po jedzeniu.

Rozmawiał Artur Krasicki.

Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Telemax
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy