"Na dobre i na złe": Zołza na posterunku
Gra Annę, sekretarkę dyrektora szpitala w Leśnej Górze. Jednak to dla niej tylko dodatkowe zajęcie. Jako reżyser castingu wybrała już ponad 1000 aktorów.
Pani przygoda z Leśną Górą trwa kilkanaście lat. Powinna pani dostać medal za lojalność!
Monika Figura: - Przecież nie mogę zdradzać macierzystego serialu! Dobieranie aktorów do obsady "Na dobre i na złe" to moje główne zajęcie, ale współpracuję z Tadeuszem Lampką przy jego innych projektach. Brałam udział w tworzeniu trzonu obsady do "Barw szczęścia", maczam palce w obsadzie "M jak miłość" i robiłam casting do filmu "Och, Karol 2".
Jak wygląda proces wybierania obsady "Na dobre i na złe"?
- Reżyserzy, z którymi pracuję, ufają mi, nie oczekują za każdym razem castingów czy zdjęć próbnych. Wystarczy moje słowo, że dany aktor da radę. Najczęściej przygotowuję listę osób, które moim zdaniem pasują do roli, na podstawie opisu postaci stworzonego przez scenarzystów. Ostatecznego wyboru aktora dokonuje reżyser.
Czym pani się kieruje przy dobieraniu aktorów?
- Trudno opisać moją pracę, to abstrakcyjny proces przypominający tworzenie muzyki. Zaczynam kombinować już na etapie czytania scenariusza. Są postaci, do których od razu wybieram aktorów i takie, z którymi się męczę.
Szuka pani inspiracji? Przegląda kolorowe gazety, gdzie roi się od zdjęć aktorek i aktorów?
- Przeglądam. Chodzę do teatrów, oglądam inne seriale i filmy, gdzie mogę ocenić grę aktorów. No, i robię castingi, które są podstawą mojej pracy.
A kto wybrał aktorkę do roli sekretarki Anny?
- Ta postać po raz pierwszy pojawiła się w 48. odcinku, który reżyserował Piotrek Wereśniak. W szpitalu była podłożona bomba. Sekretarka miała odebrać telefon i powiedzieć o tym dyrektorowi administracyjnemu, którego grała Dorota Segda. To był epizod. Nieśmiało zaproponowałam moją kandydaturę, a reżyser mnie zaskoczył i zgodził się (śmiech).
Poszło pani na tyle dobrze, że gra pani Anię do dziś!
- Koledzy śmieją się, że dyrektorzy się zmieniają, a zołzowata sekretarka zostaje na posterunku. Zaczynałam u Bruna Walickiego, którego grał Krzysiek Pieczyński, przez chwilę moim szefem był Tadeusz Zybert (Marian Opania) i dyrektor Kalarus grany przez Andrzeja Mrowca. Potem nadszedł czas Stefana Trettera (Piotr Garlicki) przedzielony krótkim epizodem z Pawicą (Andrzej Zieliński). Trochę ich przeżyłam.
Rozmawiał Kuba Zajkowski
Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!