Mówią o niej "psotna Lola"...
Agata z "Na dobre i na złe" to pogubiona w miłości, ale przebojowa pani doktor. Nieco ciemniejszych barw do tego aktorskiego wizerunku dodaje trochę zwariowana Monika z "Rancza". Emilia Komarnicka opowiada o swoich serialowych bohaterkach.
Emilia Komarnicka mówi, że na co dzień poszukuje wyzwań i okazji do przekraczania granic. Zdecydowanie jednak innych, niż te, które cechują jej serialowe bohaterki.
Pojawiła się pani w Wilkowyjach z dużym ładunkiem emocjonalnym.
- O przepraszam, cel był czysto zawodowy. Monika pojawiła się jako agent sztuki, dostrzegła w Kusym nieprzeciętnego artystę i postanowiła wyciągnąć go z Wilkowyj.
Użyła w tym celu wszelkich atrybutów swojej kobiecości?
- To przebojowa, mocno temperamentna kobieta. Kiedy nie przemówiła Kusemu do rozsądku, wytoczyła najcięższe działo - swoją kobiecość. Nie myślała jednak o tym, by zdobyć Kusego jako mężczyznę. Dała mu do zrozumienia, że rodzina jest jego kulą u nogi. Monika ma inny system wartości.
Monika to diabeł, nie kobieta!
- Diabeł nie diabeł, po prostu wybrała inną drogę życia i nie należy jej oceniać. Choć babka czarodziejka próbowała ją zaklinać i nawet przez chwilę te czary na Monikę działały. To singielka, która wszystko poświęciła dla pracy. Kocha sztukę, a jej pasją jest poszukiwanie wielkich talentów.
Czy romans doktor Agaty z Witkiem w "Na dobre i na złe" to fatalne zauroczenie chwila słabości czy nieszczęśliwie ulokowane uczucia?
- Agata pomimo słabości, jaką zawsze miała do Witka, dała się bezmyślnie ponieść emocjom. Myślę, że taka sytuacja nie mieści się w jej systemie wartości.
Agata nie ma szczęścia w miłości. Na jej miejscu wiele kobiet wyjechałoby na koniec świata.
- Agata nie wyjedzie na koniec świata, ale pewne wydarzenie sprawi, że na chwilę ten świat się dla niej skończy. Ostatecznie zacznie traktować całą sytuację jako pokutę i będzie próbowała odnaleźć się w nowych okolicznościach. Nie będę więcej zdradzała. Zapraszam do oglądania.
Ostatnio mówią o pani "psotna Lola"...
- To nowa odsłona mojej przygody ze śpiewaniem, którą zawiesiłam na czas szkoły teatralnej i ostatnich czterech lat pracy. Aż w końcu pojawił się we mnie wielki głód śpiewania. Znalazłam wspaniałych muzyków z Gdańska, z którymi stworzyliśmy Lola Band. Wybrałam te utwory, które zawsze chciałam zaśpiewać. Wspomnianą "Psotną Lolę" z repertuaru Marleny Dietrich, "Padam, padam" Edith Piaf, "Libertango" Astora Piazzolli, "Kto tam u ciebie jest" do słów Agnieszki Osieckiej czy "Pocałunki" Ewy Demarczyk. Wybrałam największych, ale śpiewam ich utwory z pochyloną głową i z wielką miłością.
Rozmawiała Beata Banasiewicz