Motory, samochody, krzyki - koszmar!
- Jej zaletą jest to, że doskonale potrafi oddzielić dobro od zła i tym się w życiu kieruje - mówi Ewa Wencel o swojej bohaterce z "Czasu honoru".
W serialu aktorka gra Helenę, matkę Wandy (Magdalena Różczka). Helena po wojnie prowadzi bar mleczny, a Wanda po powrocie z Anglii stara się ułożyć sobie życie z Bronkiem (Maciej Zakościelny). Wojna na wszystkich odcisnęła piętno. Teraz mieszkańcy Warszawy odbudowują swoją stolicę.
Ewa Wencel od początku była współautorką scenariusza "Czasu honoru", jednak ukrywała się pod pseudonimem Jerzy Matysiak.
Postać Heleny Dobrzyńskiej jest pani bliska?
- Bardzo! Lubię jej niezłomną postawę w trudnych sytuacjach, imponuje mi jej odwaga i optymizm. To ciekawa rola, która pozwoliła mi przenieść się w inne czasy. Mogłam wyobrazić sobie grozę oraz koszmar wojny, poznać zachowania ludzi, którym przyszło wtedy walczyć o życie.
Coś szczególnie zapadło pani w pamięć w trakcie pracy na planie?
- To nie były łatwe zdjęcia, trzeba się było przenieść w trudne czasy. Sceny zbiorowe wymagały wielu prób i licznych powtórzeń. Najtrudniejsza była dla mnie scena łapanki. Biegnący tłum ludzi, niemieckie motory, samochody, krzyki - koszmar! Naprawdę nie mogłam złapać tchu. Ale z zawodowego punktu widzenia wspomina się to przyjemnie.
W "Czasie honoru" gra wielu młodych aktorów. Któryś z nich zwrócił pani uwagę?
- Nie mogłabym nikogo wyróżnić, gdyż wszyscy pięknie i pilnie pracują - co widać później na ekranie. Są zapaleni i mocno zaangażowani, dlatego świetnie się z nimi pracuje. A czy my, dojrzalsi, w jakiś sposób im pomagamy? Mam taką nadzieję, ale o to trzeba chyba zapytać ich samych.
Jest pani także współautorką odcinków serialu. Zdarza się, że na planie zmieniane są dialogi lub niektóre sekwencje?
- Tak. Czasami trzeba przepisać sceny ze względu na zmiany lokalizacji. Niekiedy dokonuje się niewielkich zmian, ale tylko wtedy, jeśli nie wypaczają sensu scen, nie naruszają konstrukcji, nie zubożają postaci.
W natłoku zajęć znajdzie pani czas na urlop?
- Mam zagraniczne plany, ale na pewno pojadę nad polskie morze i odwiedzę też rodzinne strony w Opolu. Lubię tam wracać, to miejsce mojej pierwszej miłości i wspomnień ze szkolnych lat. Spotykam się z rodziną, odwiedzam dawne miejsca i zapalam świeczki na grobach najbliższych, którzy zbyt szybko odeszli. Lubię przypomnieć sobie i poczuć tamte szczęśliwe, bezpieczne chwile. Przygotowuję się także do reżyserii sztuki w "moim" Teatrze Kwadrat w Warszawie.
O czym będzie?
- To historia o scenarzystach. Walka o pracę, utrzymanie się na rynku. Postawy, marzenia i cena, jaką za takie życie muszą zapłacić.
Co panią relaksuje?
- Odpoczywam na spacerze, kiedy jadę przed siebie na rowerze, czytam książkę, słucham muzyki. Nie jestem w tej kwestii wybredna.
Rozmawiał Artur Krasicki