Montgomery: Szczęście to stan umysłu
Miłość, rywalizacja i pieniądze w związku. Trudne rozstania, samotność oraz plusy bycia singlem. - W "małej Czarnej" rozmawiamy o wszystkim, ale nie wyciągamy na siłę odpowiedzi z gościa - mówi Katarzyna Montgomery.
Skąd pani czerpie pomysły na wynajdywanie nowych tematów? Z artykułów w gazetach, sond, rozmów podsłuchanych w windzie?
Katarzyna Montgomery: - Podsłuchane rozmowy to najlepsze źródło inspiracji! Jestem cichym obserwatorem i czasem kradnę tematy ludziom, kiedy widzę, że to, co dzieje się np. w życiu danej pary jest warte omówienia. Inspirują mnie też widzowie.
Zdarzają się lepsze i gorsze odcinki. Co lub kto decyduje o finalnym efekcie?
- Bardzo dużo zależy od gościa, jaką atmosferę tworzy, czy jest szczery, jaki ma dzień. Nasz talk-show to przyjacielska rozmowa, a nie lista pytań, na które trzeba udzielić obowiązkowej odpowiedzi. Niektórzy goście są jednak przyzwyczajeni do przepytywanek i każde zdanie wyciskają z siebie, jak ostatni sok z cytryny. Na szczęście zdarza się to coraz rzadziej.
Ma pani ładny, mocny głos. Myślała pani o tym, żeby pracować np. jako lektorka?
- Gdy jako niemowlę płakałam w wózku, rodzina żartowała: "Kasia, bas-baryton". Długo myślałam, że mój męski głos może odstraszać mężczyzn, ale potem przekonałam się, że bardzo dobrze na nich działa. A co do bycia lektorką - trudna praca, ale chętnie bym spróbowała.
Nie ukrywa pani, że uważa się za szczęściarę. Jaka jest pani definicja szczęścia?
- Jestem szczęściarą, bo chcę. Bo nie pozwalam błahostkom, ale też poważniejszym problemom, takim jak choroba, odbierać sobie radości ze spotkań z bliskimi, z pracy. Moje szczęście tkwi w tym, że mogę coś dla kogoś zrobić i że ktoś robi coś z myślą o mnie. Szczęście to stan umysłu.
Rozmawiała Katarzyna Ziemnicka