Monika Mrozowska o "Celebrity Show!": Polisa polisą, ale...
Udział w programie "Celebrity Show!" to dla Moniki Mrozowskiej walka z własnymi słabościami. Aktorka przyznaje, że ryzyko jest duże, jednak warto poćwiczyć przed sezonem na plaży.
Z jakiej wysokości już udało się pani oddać skok do wody?
- Z pięciu metrów wykonałam skok na główkę!
Nie jesteście zawodowcami. Wszyscy zastanawiają się, co kryje się pod powierzchnią wody? Jakie zabezpieczenia, by nie uderzyć głową o dno czy ściany basenu?
- Jeżeli ktoś czuje bardzo duży dyskomfort i stres, jest możliwość puszczenia tak zwanego "bąbla". W momencie, w którym wskakujemy do wody z dna wypuszczane jest powietrze, które powoduje, że upada się na spienioną wodę. Jeśli podczas skoku coś nam nie wyjdzie, spieniona woda powoduje, że się nie poobijamy.
Mało ma pani adrenaliny w życiu?
- Szczerze, liczyłam na to, że trochę odpocznę. Dużo czasu spędzam z kilkumiesięcznym synkiem, z córkami, więc dla mnie to pretekst, żeby wyjść i pobyć trochę sama ze sobą. A poza tym zbliża się lato, więc pomyślałam, że czas popracować nad aktywnością fizyczną.
Na pierwszy rzut oka widać, że straciła pani kilka kilogramów.
- Tego nie planowałam, a woda wyciągnęła już ze mnie dwa kilogramy. Wierzę, że wkrótce pojawią się również mięśnie!
Co dla pani jest najtrudniejsze w programie?
- Ważne, by nie patrzeć na to, co robią inni, tylko słuchać swojego wewnętrznego głosu, który nam mądrze podpowiada, na co jesteśmy gotowi, a na co jeszcze nie. Patrząc na osoby, które już skoczyły z dziesięciu metrów i robią różne, skomplikowane ewolucje, łatwo wpaść w takie przekonanie. A jednak trzeba zachować rozsądek i robić tyle, na ile się czujemy.
Ma pani dobrą polisę, rozumiem?
- Polisa polisą, ale staram się zachować zdrowy rozsądek. Nie chcę zrobić sobie krzywdy.
Kto zajmuje się dziećmi w czasie, gdy pani trenuje?
- Treningi w Warszawie mamy w godzinach, kiedy córki są w szkole i w przedszkolu, a małym Józiem zajmowała się moja mama. Kiedy jesteśmy w Poznaniu, aktywizowani są drudzy dziadkowie, od strony taty Józia. Przyjeżdżają do mnie i zajmują się małym.
Co będzie dla pani największym sukcesem?
- To, że odważyłam się skoczyć z wieży. Wszystko mi pod nogami falowało, miałam ochotę uciec, ale jak zobaczyłam, że mam za plecami trenerkę Anię, wiedziałam, że jedyne wyjście to skoczyć w dół. Nawet jeżeli nie zrobię już postępu, wiem, że i tak osiągnęłam bardzo, bardzo dużo. Salta do wody, skoki na trampolinie, przewroty. To wycieńczające, ale i satysfakcjonujące. Przełamałam w sobie wiele lęków i barier.
Rozmawiała Beata Banasiewicz