Monika Krzywkowska o nowym serialu "Skazane"
Pamiętamy ją z roli Teresy w "Samym życiu". Ponownie zaprezentuje się w roli silnej, niezależnej kobiety. Dawniej królowa życia, dziś samotna, bez grosza przy duszy i wsparcia najbliższych - to rzeczywistość bohaterki "Skazanych", w którą wciela się Monika Krzywkowska.
Serial "Skazane" opowiada o życiu więźniów poprzez pryzmat bliskich im kobiet - żon, matek... Jedną z nich jest pani bohaterka, Sylwia.
- Kochająca żona i matka, przywykła do luksusu zapewnianego jej przez przestępczy proceder męża, Adama Millera (Ireneusz Czop). Doskonale zdawała sobie z tego sprawę, ale przymykała na to oko, bo tak było wygodnie. Wychodziła z założenia, że przestępczość była, jest i będzie - czemu więc nie miałaby z niej czerpać profitów, skoro może żyć jak królowa!
Ciekawi jej morale...
- Zwłaszcza że pochodzi z tzw. porządnej rodziny. Jej matka już nie żyje, a ojciec, człowiek niesłychanie uczciwy, nie popiera wyborów życiowych ukochanej jedynaczki. A ona sama "wsiąkła" niejako z rozpędu - z Adamem znają się od szczenięcych lat, była i jest to miłość szczera i wielka, zwieńczona dwójką dzieci, Maćkiem (Filip Gurłacz) i Łucją (Katarzyna Sawczuk). Teraz Adam przebywa w więzieniu, odsiaduje karę 12 lat.
- Sylwia stara się jakoś wszystko ogarnąć, dba o podtrzymywanie relacji rodzinnych, co w tych warunkach jest znacznie utrudnione, zwłaszcza że dzieci są już nastolatkami, wymykają się spod kontroli i nie szanują ojca. Można powiedzieć, że przyszło jej teraz płacić za lata beztroski i budowania życia na "grząskim gruncie" - poza prawem i wbrew niemu, co jak widać, słono kosztuje.
Na osłodę pozostał wystawny dom i drogie gadżety, których pewnie zdołała zgromadzić co niemiara?
- Niestety, nie nacieszy się nimi za długo, a i ja miałam okazję do zaledwie kilku dni zdjęciowych w okazałej rezydencji Millerów (śmiech). Wszystko zostanie im zarekwirowane.
Podobny los spotyka pozostałe bohaterki tej opowieści?
- To cztery kobiety, każda z inną historią, innymi problemami. Sylwia najbardziej zbliży się do Marty (Paulina Gałązka), młodziutkiej mężatki w ciąży, której świat też się zawalił, kiedy jej mąż trafił za kraty. Stanie się jej mentorką, powierniczką, wspólnie będą się wspierać w niedoli. I spotykać regularnie w sali widzeń, co tydzień.
Sceny te były kręcone w prawdziwym więzieniu?
- Nie, to by się nie udało - realia więzienne są takie, że nie można wpuścić tam ekipy na kilka miesięcy. Stworzono więc specjalną scenografię w sporej hali, która imitowała więzienie. Dzięki temu nie było konieczności okazywania dowodu, czy rewizji osobistej przy wejściu na plan zdjęciowy (śmiech).
Serial powstaje na podstawie brytyjskiego formatu. Oglądała go pani w oryginale?
- Z wypiekami na twarzy! Trzyma w napięciu, dotyka bolesnych spraw, ale nie tylko. Siłą scenariusza jest to, że znalazło się w nim miejsce na dramat, zadumę i lekki oddech, uśmiech. Nie ukrywam, że mam sporą tremę przed tym, jak nasza rodzima wersja zostanie przez widzów przyjęta. Czas pokaże.
Rozmawiała: Jolanta Majewska-Machaj