"Merci" Roberta Moskwy
Gdy pod koniec szkoły teatralnej dostał się do międzynarodowego projektu we Francji, w języku francuskim potrafił powiedzieć tylko "dziękuję". A jednak Robert Moskwa podjął wyzwanie.
Trudno było przecież zrezygnować z takiej szansy.
"Taki wyjazd, świeżo po studiach, za granicę, legalnie, na kontrakt i to w swoim zawodzie! I to w zaraz po opadnięciu Żelaznej Kurtyny... Los rzucił mi pod nogi mega - gadżet! A sztuka, którą z zespołem zagraliśmy ponad 50 razy - Święty Franciszek z Asyżu - cała była... po francusku" - wspomina.
Jak więc poradził sobie z językiem? Po prostu nagrywał swoje kwestie na taśmie i uczył się ze słuchu. Nie tylko własnych, ale także kolegów, by wejść we właściwym momencie.
"Najgorsze było jednak to, że po skończonych spektaklach podchodzili do mnie różni ludzie i z intonacji ich głosów domyślałem się, że chyba zadają mi jakieś pytania" - opowiada - "Odpowiadałem im więc "merci".
Moskwa, czyli serialowy dr Rogowski z "M jak miłość", lubi podejmować wyzwania. Ostatnio występuje w reprezentacji artystów polskich w piłce nożnej. To dla niego recepta na kryzys po zawieszeniu działalności jego teatru K2 we Wrocławiu.
Rywalizował w dwóch telewizyjnych show. Dzięki udziałowi w programie "Jak Oni śpiewają" zwalczył swoje kompleksy dotyczące swojego głosu, które utrwaliła w nim szkoła teatralna.
"Chciano już na starcie zrobić ze mnie - a konkretnie z moich strun głosowych - drugiego Jerzego Trelę... A on jest tylko jeden! Wciąż słyszałem, że mam głos do kitu. Tępiono mnie, bo przecież jak mówisz, to nie pękają szklanki" - wspomina dziś Moskwa.
Dobrze poszło mu też w "Gwiazdy tańczą na lodzie". Choć Moskwa jest zawiedziony swoim czwartym miejscem.
"Biorąc jednak pod uwagę zarówno warsztat, jak i tzw. show, myślałem, że mogę liczyć na finał. Stało się inaczej. Powód? Przyczyna? Nie wnikam" - mówi. "Ale, co tam - było, minęło. Wiem jednak, że nikt nie pamięta stylu gry, wszyscy zaś pamiętają wynik".
Udział w telewizyjnych show traktuje jako okazję do wypromowania własnej osoby. Tę popularność chce potem wykorzystać w teatrze, by przyciągnąć jak najwięcej widzów.
"Miałem szanse pokazać widzom kolejne odsłony Roberta Moskwy. Coraz częściej mam świadomość, że nie muszę robić tego, czego nie chcę".