Martyna Wojciechowska: Silna mimo wszystko
Miłośnicy podróżniczki są szczęśliwi, że mogą oglądać nowe odcinki serii "Kobieta na krańcu świata". Nawet jeśli jest ich tylko sześć... Dla nich każdy reportaż jest przecież na wagę złota.
Kocha ludzi i świat. W dodatku ma w sobie siłę zdolną przenosić góry. - Jestem kolekcjonerką doświadczeń, wrażeń, emocji. Z dalekich stron nie przywożę już pamiątek. Przywożę wspomnienia. No i zdjęcia. Mam ich tysiące! - przyznała podczas niedawnej rozmowy.
Silna, bezkompromisowa, wierzy, że marzenia są po to, by je spełniać i że każdy z nas ma swój Mount Everest. Niejeden. Wiele! - Miałam trzy i pół roku, gdy po raz pierwszy poczułam, że chcę podróżować. Spakowałam torbę i ruszyłam w drogę - śmieje się.
Do dziś zdobywa kolejne szczyty, staje przed nowymi wyzwaniami. Także tymi trudnymi. Na przykład bieżący rok... Od początku jest niczym wielki sprawdzian wytrzymałości.
W lutym zmarł Jerzy Błaszczyk, tata jej córki, ośmioletniej Marysi (razem brały udział w akcji charytatywnej "Kalendarz Dżentelmeni 2016"). Miał 46 lat. Nieco wcześniej podróżniczkę zaczęły nękać poważne kłopoty zdrowotne. Była w trakcie realizacji 8. sezonu "Kobiety na krańcu świata". Powstało kilka odcinków i... trzeba było pracę przerwać.
Edward Miszczak, dyrektor programowy TVN, uznał, że materiał jest rewelacyjny i że należy go mimo wszystko pokazać. Pierwszy odcinek widzieliśmy 16 października. Martyna podzieliła się w nim zdjęciami z dzieciństwa. Mówiła, jaka wtedy była szczęśliwa. Nieważne, że powstał niepełny sezon. Każdy reportaż z "krańca świata" to przecież dzieło sztuki. Nawet, gdy dowiadujemy się o rzeczach tak bolesnych, jak handel dziećmi w Rumunii. I tak pięknych, jak kobiety, które pragną przywrócić im nadzieję.
W tę niedzielę obejrzymy inną fascynującą historię. Jej bohaterami są delfin Winter i mieszkająca na Florydzie Maja Kazazić, bośniacka muzułmanka, która cudem przeżyła wojnę w byłej Jugosławii. Zobaczmy, jak splotły się losy człowieka i delfina. Martyna przyznaje, że opowieść o nich bardzo pomogła jej w zmaganiach z przeciwnościami losu. Może więc i nas czegoś nauczy?
Maciej Misiorny