Reklama

Martyna Wojciechowska kusi los

Ani tragiczne wypadki, w których Martyna Wojciechowska brała udział, ani grożąca teraz jej życiu choroba nie skłoniły jej do rezygnacji z marzeń. Czy jej córeczka kiedyś to zrozumie?

Ostatnio wciąż źle się czuła. Była zmęczona, ospała. Martyna Wojciechowska, która dawniej przypominała wulkan energii, bardzo się zmieniła. Co się dzieje? - zaniepokojona dziennikarka sama zaczęła szukać odpowiedzi na to pytanie.

Po wykonaniu wielu badań okazało się, że wszystkiemu winne są dwie tropikalne choroby, które dopadły Martynę podczas podróży z ekipą programu "Kobieta na krańcu świata".

Lekarze nie wiedzą dokładnie, kiedy zachorowała. Może parę miesięcy temu podczas wizyty w sierocińcu orangutanów na Borneo?

- Ponieważ trzeba było postawić mnie na nogi przed kolejną uderzeniową kuracją, zaczęłam przyjmować kroplówki i zastrzyki, które trochę mnie wzmocniły... A kilka dni temu dostałam nowe leki z zagranicy i cierpliwie czekam na efekty ich zażywania - opowiada dziennikarka.

Reklama

Ponoć dopiero za parę tygodni okaże się, czy skutkują. Realizując swoją podróżniczą pasję, Martyna w przeszłości już nieraz otarła się o śmierć.

W 2009 roku utknęła w centrum śnieżycy na Antarktydzie. W 2006 r. zginęło trzech tragarzy, uczestniczących w jej wyprawie na Mount Everest, a wcześniej miała wypadek samochodowy na Islandii, podczas którego złamała kręgosłup i zginął jej kolega.

- Mój zawód to nie jedyne zajęcie narażone na ryzyko - przekonuje Wojciechowska.

I zapewnia, że wszystko w jej życiu podporządkowane jest ukochanej córce, Marysi. Czy mimo tego, co twierdzi, dziennikarka nie igra z losem nazbyt śmiało?

au

Chcesz obejrzeć swój ulubiony serial, film, teleturniej? Sprawdź nasz program telewizyjny - mamy na liście ponad 200 stacji!

Imperium TV
Dowiedz się więcej na temat: kusza | wypadek | choroby | Martyna Wojciechowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy