Marta Żmuda Trzebiatowska: Gaz pieprzowy i taniec na rurze
Często gra słodkie, bezradne kobietki. Prywatnie Marta Żmuda Trzebiatowska jest twardzielką, która gdy trzeba, sama potrafi się obronić. Swoją wiedzą dzieli się w programie "Niepokonane". Jest singielką, ale marzy, by założyć rodzinę.
Trudno było cię namówić do prowadzenia "Niepokonanych"?
Marta Żmuda Trzebiatowska: - Nie zastanawiałam się nawet minuty! Po obejrzeniu pierwszego odcinka wiedziałam, że program ma potencjał.
Co tak cię wciągnęło?
- Sam temat - historie kobiet, które padły ofiarą przemocy - jest bardzo ciekawy. Może zabrzmię pompatycznie, ale to jedna z nielicznych audycji telewizyjnych, która ma charakter edukacyjny. Uświadamia kobiety, na co powinny zwracać uwagę, jak reagować, gdy spotykamy się twarzą w twarz z niebezpieczeństwem. Już sytuacja, gdy czujemy niewielki dyskomfort, może być groźna.
Kiedy tobie zapala się czerwona lampka?
- Wystarczy, że ktoś przytrzyma mnie za rękę lub zbyt intensywnie mi się przygląda.
Jakaś historia szczególnie tobą wstrząsnęła?
- Zapamiętałam porwaną przez psychopatę młodą dziewczynę, która musiała udawać jego kobietę. Mieszkał na odludziu. Ofiarę chował na strychu, w trumnie. Zagroził, że jeśli spróbuje kogokolwiek zaalarmować - zabije ją. Na szczęście wyszła z tego cało. To doskonała lekcja, jak postępować w chwili zagrożenia. Wszystkie te historie, zakończone happy endem, dowodzą, że czasem warto cierpliwie czekać na odpowiedni moment, w którym trzeba postawić wszystko na jedną kartę.
Według statystyk, ofiarami przemocy częściej padają kobiety. Jak myślisz, z czego to wynika?
- Jesteśmy bardziej narażone na zaczepki, bo dużo słabsze od mężczyzn. Stanowimy łatwy cel. Obserwujemy to w krajach arabskich. Blondynka podróżująca po Egipcie lub Maroku musi się liczyć z ryzykiem. No i czasem w mężczyznach budzi się zwierzęcy instynkt, a to już mieszanka wybuchowa.
Zdarzyła ci się jakaś niebezpieczna sytuacja?
- Staram się wyjeżdżać w męskim towarzystwie. Tak czuję się bezpieczniej. Silne, męskie, przyjazne ramię przydało mi się podczas wycieczki do Tunezji. Gdy opalałam się na plaży, nieznany mężczyzna próbował mnie wynieść z leżakiem. Potem obrócił to w żart, ale mi wcale nie było do śmiechu.
Dzisiejszy świat nie jest stworzony do tego, żeby kobieta żyła w pojedynkę.
- Raczej tak. Nie należę do modnego dzisiaj kultu bycia singielką (śmiech). Jestem zwierzęciem stadnym.
Adorujący cię rodacy są bardziej powściągliwi?
- Nie zawsze. Ale zdarza się, że wysyłają tylko kwiaty z miłosnymi liścikami.
A jakiś fan zapadł ci mocniej w pamięć?
- Kiedy grałam w "Teraz albo nigdy!", wielbiciel w Wigilię zawitał do mojego rodzinnego domu! Na szczęście wraz z zakończeniem serialu ulotniła się jego wielka miłość do mnie (śmiech).
Skąd wiesz, jak radzić sobie w trudnej sytuacji?
- Poznałam kilka technik samoobrony. Zajęcia prowadził mój przyjaciel, były antyterrorysta. Uświadomił mi, że torebka, a także to, co w niej nosimy: pilniczek, perfumy, może posłużyć do obrony. Warto zaopatrzyć się też w latarkę lub gaz pieprzowy. Sama świadomość, że to mamy sprawia, że czujemy się bezpieczniej. Pewności siebie dodaje mi także uprawianie sportu. Gdy jesteśmy sprawne, łatwiej radzimy sobie w sytuacji zagrożenia.
Którą dyscyplinę uprawiasz regularnie?
- Lubię być w ruchu. Grałam w siatkówkę i piłkę ręczną. Dziś wolę jeździć na rolkach i na rowerze. A ostatnio trenowałam pole dance.
Taniec na rurze? Czy to do nowego filmu "Pragnienie nocy" Radosława Markiewicza? Słyszałam, że szykuje się mocna historia o świecie klubów go-go i prostytutek.
- Celujemy w gatunek kina neo-noir, do tej pory praktycznie nieobecny w Polsce. Za inspiracje służyło amerykańskie kino kryminalno-gangsterskie. Gram Velvet, która samotnie wychowuje dziecko. Prostytucja to jej sposób na życie. A z nauką tańca na początku było bardzo ciężko. I wcale nie wyglądało to tak spektakularnie, jak na filmach. Ćwiczyłam pod okiem profesjonalnej trenerki, Ewy. Wracałam do domu poobijana. Na ostatnim treningu zatańczyłam całą choreografię, a Ewa rzuciła: "Stówkę bym dała" (śmiech)!
Przygotowując się do filmu, rozmawiałaś z kobietami, które tak żyją?
- Byłam w kilku klubach nocnych. Przeczytałam sporo książek o warszawskich prostytutkach. Trochę poznałam ten świat od kulis: jak te kobiety się ubierają, jak zachowują. Tipsy, które teraz noszę, to pozostałości po Velvet. Są okropne. Strasznie się z nimi męczę. Przez nie mam spore kłopoty z pisaniem i wysyłaniem SMS-ów (śmiech).
Małgorzata Pyrko
Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!