Marta Ścisłowicz gasiła pożar
Magda Konarska lubi, kiedy coś się dzieje, nienawidzi zakazów. Ma bzika na punkcie niezależności, ma też gołębie serce - mówi o swojej bohaterce ze "Strażaków" Marta Ścisłowicz.
Za co najbardziej cenisz graną przez siebie postać w "Strażakach"?
Marta Ścisłowicz: - Za odwagę, mądrość i odpowiedzialność. Jest niezależna i silna, ma w życiu mocno zbudowaną hierarchię i jasne priorytety. Bierze się z życiem za bary, na ostro. A do tego ma niezłe poczucie humoru. Jest naczelniczką żyrardowskiej Ochotniczej Straży Pożarnej, ale też kumplem ze zgrabnymi nogami i dużą dawką uroku.
- Najważniejszy jest dla niej syn. To, że chłopak wychowuje się bez ojca i nawet nie wie, kto nim jest, zaczyna bardzo obojgu doskwierać. Ojciec Krzyśka to największa, skrywana przez lata, tajemnica Magdy. Chłopak wchodzi właśnie w okres buntu, drąży temat i zadaje mnóstwo pytań. Zobaczymy, jak Magda sobie z nimi poradzi...
Jest dobrą szefową?
- Najlepszą! To chodzący konkret, ale też wrażliwość. Jest w niej poczucie odpowiedzialności za ludzi, z którymi styka się na co dzień. Oczywiście posiada kobiecą energię i wszelkie atrybuty kobiecości, ale... nie używa ich w pracy.
Przed rozpoczęciem zdjęć aktorzy przeszli specjalistyczne szkolenie. Ty też brałaś w nich udział?
- Tak. Jednostka Ratowniczo-Gaśnicza JRG 17 na warszawskim Ursynowie stała się dla nas prawie drugim domem. Uczyliśmy się wszystkiego, począwszy od teorii i podstaw, by wreszcie "wejść" w prawdziwy, specjalnie dla nas wywołany pożar i realnie poczuć to, o czym chcemy w serialu opowiedzieć. Szkolenie obejmowało też część wodną. Ostateczne decyzje w sprawach szkolenia podejmowali: Rafał Słodki, Leszek Borlik i Andrzej Mierzwicki. Mam nadzieję, że mi panowie wybaczą, iż nie pamiętam ich stopni. Taka kobieca przypadłość (śmiech).
Jakie sceny sprawiły ci największy kłopot w trakcie pracy na planie?
- Najtrudniejsze, pod względem fizycznym i realizacyjnym, były oczywiście sceny akcji. Ale to właśnie one będą najbardziej efektowne. Potencjał tego serialu, tematu, ekipy aktorskiej i realizacyjnej - wszystkich twórców, jest ogromny. W każdym odcinku wiele się dzieje, będzie dużo atrakcji i emocji. A niekiedy również jest zabawnie.
Co według ciebie jest największym atutem "Strażaków"?
- Wszyscy ciężko pracowaliśmy nad tym, żeby historie pokazane na ekranie były dla widza wiarygodne. Jesteśmy bardzo blisko życia, choć - przypominam! - to nie jest dokument. Z materiałów, które już widziałam, mogę śmiało powiedzieć, że nie ma żadnej ściemy. W scenach pożarów też. Choć oczywiście drobne wpadki są nieuniknione...
Dla ciebie strażacy to...
- Świetni ludzie! Kiedy trzeba - uważni, czujni, konkretni, innym razem wyluzowani, z poczuciem humoru. Nasze światy bardzo szybko zaczęły się przenikać. Panowie doskonale odnaleźli się w filmowej rzeczywistości. Mam nadzieję, że to samo mogą powiedzieć o filmowcach.
Zdjęcia do serialu zakończyły się pod koniec roku. Przed tobą nowe wyzwania?
- Jestem w próbach do spektaklu "Sprawa Gorgonowej" w reżyserii Wiktora Rubina w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Premiera, na którą gorąco Państwa zapraszam już 28 marca! W telewizji - poza "Strażakami" - pojawię się w drugim sezonie serialu "O mnie się nie martw". Moją bohaterkę, Beatę Walicką, czeka sporo życiowych zmian. Będzie ciekawie!
Rozmawiał Artur Krasicki.