Reklama

Marta Manowska rozwozi posiłki kombatantom

Marta Manowska i Tomasz Wolny postanowili czas pandemii Covid -19 przekuć w dobro. Na co dzień oboje pracują w jednej stacji telewizyjnej i oboje bardzo mocno angażują się charytatywnie. Dla dziennikarzy każda okazja do pomagania jest niczym podpalona zapałka, która wznieca pożar. Tak oni zarażają swoją pasją do pomagania, energią i wielkim sercem ludzi wokół.

Marta Manowska i Tomasz Wolny postanowili czas pandemii Covid -19 przekuć w dobro. Na co dzień oboje pracują w jednej stacji telewizyjnej i oboje bardzo mocno angażują się charytatywnie. Dla dziennikarzy każda okazja do pomagania jest niczym podpalona zapałka, która wznieca pożar. Tak oni zarażają swoją pasją do pomagania, energią i wielkim sercem ludzi wokół.
Marta Manowska i urodzinowa niespodzianka dla mjr Henryka "Jeremiego" Filipskiego /Podlewski /AKPA

Tym razem to Wolny zadzwonił do Manowskiej i opowiedział o akcji #obiadydlabohaterow, czyli inicjatywie dzięki, której kombatanci, ale także placówki medyczne codziennie otrzymują ciepły posiłek w czasie pandemii.

- Dotychczas rozwieźliśmy ponad 22 tysiące obiadów w całej Polsce, bo działamy nie tylko na terenie Warszawy. Ogromne ukłony w stronę Mariusza Doromońca za x kilometrów przejechanych dziennie z ciepłym posiłkiem do naszych kochanych bohaterów w stolicy  - mówi koordynator akcji Patryk Markuszewski z Nie Zapomnij O Nas, Powstańcach Warszawskich.

- Mariusz to niesamowity gość! Koordynuje, każdego dnia jest w trasie 4-5 godzin, robiąc ok. 700 km w tygodniu. Bo tak trzeba. Gigant! - mówi Tomasz Wolny, który był inicjatorem niespodzianki dla obchodzącego setne urodziny mjr Henryka "Jeremiego" Filipskiego, który walczył w Śródmieściu w Korpusie Bezpieczeństwa.

Reklama

Pandemia nie pandemia, ale urodziny muszą być huczne - uznali koordynatorzy akcji "obiadowej" i razem z Martą przyjechali do pana Henryka nie tylko z wielkim transparentem, akordeonem, trąbką, kwiatami, prezentami i dobrym słowem, ale z całą orkiestrą! A dokładnie z chłopakami z Ferajny z Hoovera, którzy zaśpiewali dostojnemu jubilatowi jego ulubione powstańcze piosenki.

Był tort, życzenia, przemówienia, wpisy do księgi urodzinowej i całe mnóstwo kartek z życzeniami, które napływają wciąż do Nadarzyna z całego świata. - Mam doskonałą pamięć. Pamiętam wszystko z powstania. Bo tak trzeba. Nigdy nie zamieniłbym mojego życia na inne. Gdybym miał się urodzić drugi raz to tylko w Warszawie - powiedział wzruszony jubilat.

Marta Manowska przyznaje, że koronawirus sprawił, że znalazła pracę o którą bardzo się starała. Została wolontariuszką i od dwóch tygodni rozwozi posiłki kombatantom.

- Zostałam zaproszona do wyjątkowego świata, do świata wyjątkowych, pięknych, wielkich ludzi, dzięki którym żyjemy w wolnym kraju. Mam ogromne szczęście i zaszczyt od dwóch tygodni spotykać bohaterów. Dla mnie są bohaterami walki o wolność, ale także bohaterami każdego dnia, który opowiadają mi swoje powstańcze historie, opowiadają o swoich rodzinach, marzeniach, pasjach, pracy. Pamiętam nie tylko ich imiona, ale także to co lubią, co sprawia im przyjemność, każde zdanie, które mi opowiadają. Na korytarzach spędzamy godziny na rozmowach. Wracam do domu pełna łez i natychmiast robię notatki, bo nie chcę zapomnieć ani jednego słowa. Budujemy piękną relację. Moja wdzięczność jest ogromna. Widzę w nich radość każdym dniem. Każdy z nich ma przepiękną swojego życia. Mama Ludmiły walczyła w Trzecim Powstaniu Śląskim. Dla mnie to niezwykłe, że jestem z nimi po imieniu: Ludmiła, Krzysztof, Pola, Lidia, Elen, Ania, Wacław. Tylu pięknych ludzi pojawiło się w moim życiu. Dziękuję im - opowiada Marta Manowska.  

AKPA
Dowiedz się więcej na temat: Marta Manowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy