Mariolka miała szczęście
Igor Kwiatkowski nie zwalnia tempa. Nie narzeka też na ilość napływających propozycji. Przy okazji zdradza, co nowego u Mariolki, czyli postaci, która wprowadziła jego Paranienormalnych do kabaretowej elity.
PAP Life: - Byłeś kucharzem, magazynierem, pracowałeś w sklepie. Dziś jako Mariolka rozśmieszasz miliony Polaków. Kariera w iście amerykańskim stylu.
Igor Kwiatkowski: - Przeszliśmy długą drogę. Mówię o sobie, ale i w ogóle, o całym naszym kabarecie. Kiedyś było w nas dużo lęku i niepewności, a teraz czerpiemy chłopięcą frajdę z tego, co robimy.
Należycie do pierwszej ligi polskiego kabaretu?
- Jeżeli mówiąc pierwsza liga mamy na myśli kabarety, które zapełniają sale podczas biletowanych imprez, to na pewno zaliczamy się do tej grupy. Nie lubię jednak mówić o tym głośno - pycha jest nam obca. Poza tym nie chcę powielać błędów innych kabaretów. Trzeba trzymać dobrą formę, a przyzwyczajanie się, że jest tak super, to nic dobrego.
Mówi się, że polskie kabarety tłuste lata mają już za sobą. Potwierdzasz to?
- Rzeczywiście, jest trochę gorzej niż jeszcze 3-4 lata temu, ale my to przewidzieliśmy. Wyciszyliśmy się wtedy od telewizji, bo żaden kabaret nie jest w stanie tworzyć co miesiąc po 10 dobrych skeczy.
Wyciszyliście się? Co to znaczy? Dzwoni producentka z telewizji, a wy mówicie: "Na razie dziękujemy"?
- Dokładnie tak mówimy albo, że 'dalszych części Mariolki na razie nie pokażemy, bo nie jest jeszcze gotowa'. Gdy kabaret zdobywa publiczność, to daje wszystko, co ma. My już nie musimy tak postępować. Stawiamy teraz bardziej na jakość i higieniczny tryb życia.
Z zawodu jesteś kucharzem, a ludziom pracującym w kuchni często rosną brzuchy? Jak dbasz o formę fizyczną?
- Lubię jeść i umiem gotować, a po występach trudno powstrzymać się od późnej kolacji. Pocieszam się tym, że kabareciarz nie może być zbyt przystojny. Ratunek jest jeden: siłownia. Chodzę na siłownię, jem magnez, nie nadużywam alkoholu, a rano biegam. Gdy mam wolną chwilę, to nie myślę o kabarecie i nie odbieram telefonów, bo wtedy ładuję akumulatory.
Wyniosła was Mariolka. A co u niej teraz w ogóle słychać?
- A dziękuję. Wszystko dobrze. Mariolka miała szczęście i niedawno kupiła sobie na Allegro nową wersję swego kultowego sweterka. To prawdziwy fuks, bo trudno na takie wdzianko gdzieś trafić. Był sprzedawany pod hasłem: sweterek Mariolki. Choć ostatnio Mariolka pojawia się w różowym szlafroku, to sweterek się przyda. Stary był już strasznie zdezelowany, a nowy przyda się do skeczu 'Mariolka 30 lat później'.
Przypomnij, skąd postać Mariolki w ogóle się wzięła?
- Takie dziewczyny każdy z nas spotyka na ulicy. Naoglądałem się ich w knajpie, gdzie pracowałem jako kucharz. Byłem w pracy, więc byłem trzeźwy - one niekoniecznie. Zainspirowały mnie. Kiedyś przebrałem się w domu w ubrania mojej żony, włączyłem kamerę i zacząłem improwizować. Z czasem pokazaliśmy Mariolkę publiczności. Chwyciło, powiem więcej - to był strzał w dziesiątkę.
Ludzie rozpoznają cię na ulicy?
- Tak, podchodzą i pytają się: 'Przepraszam, czy to pan Mariolka?'. Ludzie w różnym wieku, od starych dziadków, do młodych karków w sportowych samochodach. Słyszę często, jak ludzie głośno zastanawiają się, czy ja to ja. Najczęściej są to właśnie chłopaki takich Mariolek.
Jak się zachowują?
- Oglądają mnie, jak jakiegoś konia albo samochód. Czuję się wtedy, jak małpa w zoo.
Jakie masz najbliższe plany?
- Poprowadzimy koncert 'Trendy' na polsatowskim na 'Top Trendy 2011', a potem będziemy twarzami Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Po drodze będziemy gośćmi Szymona Majewskiego. Nie będziemy tam tylko rozmawiać, ale chcemy trochę zamieszać...
Igor Kwiatkowski - artysta kabaretowy, współtwórca kabaretu "Paranienormalni". Grupę poza nim tworzą: Robert Motyka, Michał Paszczyk oraz Rafał Kadłucki.
Z Igorem Kwiatkowskim rozmawiał Tomasz Barański (PAP Life).