Maria Pakulnis: Ten magiczny czas
W przededniu Wigilii Maria Pakulnis opowiada o przygotowaniach do świąt i kulinarnych tradycjach. - Moja rodzina pochodzi z Litwy, więc na stole nie może zabraknąć kutii - zdradza aktorka .
Święta Bożego Narodzenia to czas szczególny. Jak go pani spędzi?
Maria Pakulnis: - Zawsze starałam się stworzyć klimat, o jakim marzyłam w dzieciństwie - pachnący pomarańczami, goździkami i pysznym jedzeniem. Przez 30 lat, czyli cały okres mojego małżeństwa, jeszcze kiedy żył mąż (Krzysztof Zaleski, aktor i reżyser), tak właśnie spędzaliśmy z synem ten czas. Było ciepło i bezpiecznie. To najmilsze moje wspomnienia. Od sześciu lat jesteśmy z Jankiem sami, ale podczas wieczerzy wigilijnej towarzyszy nam moja siostra z rodziną. Dostawiamy do stołu fotel, w którym lubił przesiadywać mój mąż, tak jakby cały czas był z nami.
Pięknie nakryty stół, sianko pod obrusem, talerz dla niespodziewanego gościa. Przywiązuje pani wagę do tradycji?
- We wszystko, co przygotowuję, wkładam dużo serca. Stół musi być przykryty eleganckim obrusem, dobrane pod tym kątem naczynia, sztućce, szkło oraz dużo zapalonych świec. Odpowiednie światło buduje nastrój. Sianko i dodatkowy talerz dla niespodziewanego wędrowca też jest. To stary, piękny zwyczaj.
Syn pomaga mamie w przygotowaniu świąt?
- Zawsze. Janek ma już dziś 24 lata. To dorosły facet. Bardzo lubi atmosferę świąt. Tak jak kiedyś jego ojciec, pomaga przy robieniu zakupów, porządkach w domu i ogrodzie, kupujemy też razem choinkę. Każdego roku obiecujemy sobie, że tym razem będzie mniejsza, ale kiedy przychodzi co do czego, zawsze przytargamy choinkę do sufitu. Później ją ubieramy. Pięknie się prezentuje, mieni kolorami bombek i świateł, na dodatek wspaniale pachnie. Cieszymy się my i nasze dwa koty, które uwielbiają leżeć pod świątecznym drzewkiem.
Tam gdzie prezenty...
- Którymi obdarowuję swoich bliskich oraz przyjaciół, są przemyślane. Zanim cokolwiek kupię, zastanawiam się, czy dana rzecz sprawi tej osobie przyjemność. Dawanie jest dużo przyjemniejsze niż branie.
Śpiewacie kolędy?
- Obowiązkowo! Kiedy żył mąż, z synem przygotowywali całą oprawę muzyczną świąt. Dzisiaj zajmuje się tym Janek. Po wyjściu gości, kiedy jest zupełna cisza, lubię posiedzieć chwilę sama przy blasku świec. Jest mi wtedy tak błogo... Chciałoby się zatrzymać ten magiczny czas.
Ale się nie da. Za chwilę sylwester. Pracuje pani tego dnia, czy planuje zabawę z przyjaciółmi?
- Jedno i drugie. Tego dnia gramy spektakl w Częstochowie. O północy wraz z widzami przywitamy lampką szampana Nowy Rok, na drugi dzień też mamy przedstawienie. 1 stycznia zjadę wieczorem do domu, gdzie - mam nadzieję, przywita mnie syn. Według starych tradycji, jeśli tego dnia zobaczymy w domu mężczyznę, wróży to szczęście na cały rok. Chciałabym odczarować swój los. Żeby choć trochę pożyć normalnie.
Rozmawiała Maria Ostrowska.