Reklama

Maria Czubaszek: Lubię być zaskakiwana!

Cięty dowcip oraz poczucie humoru to jej znak firmowy. Maria Czubaszek zdradza, dlaczego woli polityków od plotek z życia gwiazd. Pisarka i satyryczka wyjawia także, jakie sprawy traktuje bardzo serio i czym zaimponowała jej Ania Przybylska.

W cyklu "Czubaszek na śniadanie" razem z Alicją Resich- Modlińską pisarka komentuje doniesienia z życia gwiazd i celebrytów.

Od wielu lat w "Pytaniu na śniadanie" komentuje pani zachowania celebrytów. To interesujące zajęcie?

- Nie podchodzę do tego śmiertelnie poważnie, raczej "pół żartem, pół serio". Prywatne życie gwiazd mało mnie interesuje, bo co w tym ciekawego czy intrygującego, że jedna aktorka urodziła, druga jest w ciąży, trzecia leży na porodówce, a czwarta wymodliła sobie potomka? Wolałabym zobaczyć daną aktorkę w kinie lub teatrze. Albo dowiedzieć się, że dostała niezłą rolę, którą świetnie zagrała.

Reklama

Dziwi się pani, że przeciętny widz woli jednak informacje o zakulisowym życiu gwiazd?

- Zdaję sobie sprawę, że panią Kowalską niespecjalnie obchodzi to, że Ania Mucha pojawiła się w fajnym filmie, ale to, że jest w którymś tam miesiącu ciąży. Dziennikarze też mnie zazwyczaj nie pytają, co porabiam na gruncie zawodowym, lecz ile papierosów dziennie wypalam i co z moimi operacjami plastycznymi. Z drugiej strony są osoby, które się ze swoją prywatnością nie afiszują, nie robią medialnych ustawek, by zaistnieć w kolorowych pismach. Taką dziewczyną była Ania Przybylska, o której w cyklu "Czubaszek na śniadanie" się nie wypowiadam.

Dlaczego?

- Imponowała mi tym, że nie robiła ze swojego życia cyrku. Zajmowała się swoimi dziećmi, kochała je i nie chwaliła się, jaką to jest dobrą matką.

W "Szkle kontaktowym", gdzie prowadzący skupiają się na politykach, ma pani prostsze zadanie?

- Zdecydowanie tak! Politycy interesują mnie bardziej, gdyż ich decyzje, niezależnie jakie są, wpływają na moje życie. Poza tym w "Szkle kontaktowym" nigdy nie wiem, co się wydarzy, o czym będę za chwilę rozmawiać. A ja lubię być zaskakiwana!

Widzowie też panią zaskakują?

- Szczególnie niejaki pan Zbigniew z Chojnic, który często dzwoni w trakcie programu. Przedstawia się pod różnymi nazwiskami, bo podejrzewa, że w stacji panuje cenzura, a on przez swoje niewybredne komentarze jest na antenie "spalony" - ale my rozpoznajemy go już po głosie. Może uważa, że po jego telefonie się rozpłaczę, ale ja jestem uodporniona. Mam dystans do siebie, do ludzi i do tego co robię.

Nigdy nie opuszcza panią poczucie humoru?

- Jedynie w temacie okrucieństwa wobec zwierząt żarty mnie się nigdy nie trzymają. Nie każdy musi je kochać, mieć koniecznie psa, chomika czy kota. Ale zwierząt, które są zależne od nas, krzywdzić nie wolno! Może dlatego, mimo że nie jestem zwolenniczką pewnej partii, znani dwaj bracia mieli u mnie duży plus. Za to, że kochali zwierzęta. W tym akurat przypadku poglądy polityczne nie są dla mnie zbyt istotne...

Rozmawiał Artur Krasicki

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: życia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy