Reklama

Małgorzata Rozenek: Żeby była jasność - ja nie lubię sprzątać!

Zadbane domostwo to dopiero początek pozytywnych zmian w życiu bohaterów programu. Małgorzata Rozenek rozprawia się z mitem kobiety-supermenki oraz zdradza, czy wytrzymałaby w domu z... bałaganiarzem.

Z każdym kolejnym sezonem mam coraz większe przekonanie, że nie chodzi o to, jak posprzątać łazienkę, czy poukładać swetry w szafie...

- Oczywiście, że nie i ja to bardzo podkreślam. Zabałaganione mieszkania naszych bohaterów, to tylko symbol. Kiedy w naszym życiu zaczyna się dziać coś niedobrego, pierwsza rzecz, która szwankuje, to mieszkanie, bo to najłatwiej odpuścić. Bałagan prawie nigdy nie jest wynikiem lenistwa, najczęściej jest sygnałem, że jest jakiś kłopot...

To trochę sprzątanie w życiu, a nie w miejscu do życia...

Reklama

- Dokładnie. Chociaż bronię się, kiedy ktoś mówi, że to psychologiczny program, bo ja nie mam ani narzędzi, ani kompetencji, by wchodzić w rolę psychologa. Rozmawiam z bohaterkami jak koleżanka z koleżanką. Psychologiczne działanie jest takie, że szybkość efektów naszej pracy daje taką otuchę, "że mogę, że dam radę coś zmienić... również w swoim życiu".

Pojawia się czasem trywializowanie "nie potrafi kobieta podłogi umyć i dzwoni po telewizję".

- To, w mojej ocenie krzywdzące, niesprawiedliwe komentarze. Czasem przychodzi w życiu moment, kiedy dochodzimy do ściany i mądrość polega na tym, by umieć poprosić o pomoc. Szanuję bohaterów programu, bo miejsce, w którym żyjemy jest strefą intymną i zaproszenie do niej obcych ludzi wymaga ogromnej odwagi. Za każdym razem się buntuję, kiedy ktoś próbuje naigrywać się z uczestników mojego programu. Absolutnie na to nie zasługują. Jeśli ktoś ma potrzebę formułowania krzywdzących komentarzy, niech je formułuje na mój temat, a nie bohaterów.

Kto najczęściej zgłasza się do programu?

- To są osoby, które przeżyły tragedię, traumę, czasem są to kobiety, które stoją przed wielkimi wyzwaniami w swoim życiu osobistym albo po prostu chciały wymóc na mężu przykręcenie szafek w kuchni (śmiech).

Każda z nas ma szansę być perfekcyjną panią domu? Może po prostu jedna z nas ma, a druga niestety nie ma talentu do sprzątania i jest jej z tym dobrze...

- I w porządku! Może dla niektórych ta sfera życia po prostu nie jest ważna. Po co zatem marnować czas na coś, co dla nas nie ma znaczenia? Zapewniam, że każda kobieta, jeśli będzie miała ochotę, może zostać perfekcyjną panią domu! Bo kobieta może wszystko (śmiech)!

Kobieta może wszystko, ale coraz więcej panów zgłasza się do programu.

- To fakt! Przez pierwsze dwa sezony, musiałam przekonywać panów, że to, iż pomogą żonie przy sprzątaniu, nie odejmie im męskości. Teraz coraz więcej mężczyzn odważnie podejmuje to wyzwanie. Nie boją się odkurzacza, chcą się uczyć, zadają pytania... Tutaj równouprawnienie naprawdę zaczęło działać!

Stres rozładowuje pani sprzątając?

- Nie. Żeby była jasność - ja nie lubię sprzątać. Ja lubię, żeby był porządek. Potrafię wymienić bardzo dużo przyjemniejszych rzeczy, niż wycieranie kurzu (śmiech)! A już prasowanie to jest dramat, nienawidzę prasować i wiem, że nigdy nie polubię!

A mogłaby pani być z mężczyzną, który jest bałaganiarzem?

- Miałam szczęście, że trafiałam na takich, którzy tak jak ja lubili porządek, ale jednocześnie nie byli pedantami. Czy mogłabym być z bałaganiarzem? Nie wiem...

Rozmawiała Ewelina Kopic

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy