Małgorzata Rozenek: Lubię łamać zasady
Synowie uczą ją otwartości, a ona ich tego, że każdy ma obowiązki. W nowym programie "Projekt Lady" Małgorzata Rozenek wspiera dziewczyny, które marzą, by ich życie zmieniło się na lepsze.
Dlaczego ten program jest pani bliski? Przecież jego uczestniczki są z zupełnie innego świata niż pani.
Małgorzata Rozenek: - Dlatego, że doskonale rozumiem emocje tych dziewczyn. Ja pochodzę z bardzo dobrego, inteligenckiego, ciepłego domu, w którym nauczono mnie wielu zasad. Ale potrzeba ich łamania i żywiołowości jest we mnie dokładnie taka sama, jak w tych dziewczynach. Różnimy się natomiast tym, że one nie dostały w dzieciństwie odpowiedniego wsparcia od bliskich i dlatego teraz zdarza im się zbłądzić. Każdej z uczestniczek poświęciliśmy uwagę i czas, których im brakowało, a one wykorzystały to w stu procentach.
Czy to skłoniło panią do refleksji, jaką pani jest mamą?
- Dokładnie tak. Jestem zapracowaną osobą i czasem miewam wyrzuty sumienia. Podczas nagrywania programu miałam dwie refleksje - czy moi rodzice wiedzą, jak bardzo ich kocham i doceniam, a druga - czy ja też jestem tak dobrym rodzicem dla moich dzieci - 10-letniego Stanisława i 6-letniego Tadeusza.
Zapytała ich pani o to?
- Tak naprawdę nie musiałam. Mam z synami bardzo bliski kontakt i często od nich słyszę, że jestem najlepszą mamą na świecie. Ale też - że się łatwo denerwuję. Bo ja jestem osobą bardzo emocjonalną i ekspresyjną. Gdy o coś pytam, to zwykle przejęta, na górnym C - Wstałeś? Wyniosłeś śmieci? Odrobiłeś lekcje?! Podobnie reagowała moja mama. (śmiech) Synowie mają obowiązki, więc często dopytuję, czy zrobili to, co należało. I jeśli chodzi o te sprawy, to u mnie nie ma dyskusji. Czasem powiedzą: "Ojejku, mamo!", ale są bardzo kochający i uczą mnie różnych rzeczy, np. otwartości. Potrafią skomplementować, jak wyglądam, ale również powiedzieć, że coś im się nie podoba.
Który z nich jest takim estetą?
- Starszy, Stanisław, który od urodzenia jest konserwatystą. Uwielbia oglądać piękne rzeczy, a sam w wieku trzech lat najlepiej czuł się w krawacie. On właśnie potrafi mnie czasem skrytykować, np. gdy założę młodzieżową koszulkę z trupią czaszką. Często biorę sobie jego uwagi do serca.
W nowym programie znów jest pani surową nauczycielką, która grozi palcem. Dlaczego zawsze ma pani taki chłodny wizerunek?
- Kamera mnie tak widzi! Wyostrza pewne moje cechy i stąd się to bierze. Ale w "Projekcie Lady" nie grożę palcem. Od tego są dwie mentorki. Ja jestem łącznikiem między nimi i dziewczynami.
Ale jest pani trochę królową śniegu?
- Tak i kamera to bardzo podkreśla. W programie mówię coś surowym tonem, a potem czasem się śmieję. Ale następuje cięcie i tego śmiechu już nie słychać. Na pewno jako osoba kategoryczna dobrze wiem, czego chcę, jestem otwarta na dialog, ale w ograniczonym zakresie. Poza tym jednak mam w sobie dużo spontaniczności i ciepła. Widzowie zobaczą, że często moje relacje z dziewczynami są serdeczne.
Od kogo w codziennym życiu wymaga pani najwięcej?
- Od siebie, ale co za tym idzie, również od swoich bliskich.
A kto ma taryfę ulgową?
- Mój pies, Sisi. (śmiech)
A pani partner, Radosław Majdan?
- Z nim mam mnóstwo wspólnego - poczucie humoru, radość życia, podobne postrzeganie świata, pasje. Łączy nas wszystko oprócz piłki nożnej, zwłaszcza teraz, podczas Euro.
Kiedy więc ślub? No i obrona pracy doktorskiej o intercyzach, którą także ma pani w planach?
- Oczywiście, że mam, ale jest tyle bieżących spraw, że teraz jest to niemożliwe. Jednak obiecałam mojemu tacie, że na pewno obronię doktorat, choćby na emeryturze. A ślub? Ta data zbliża się wielkimi krokami...
Rozmawiała Katarzyna Ziemnicka.