Maja Ostaszewska: Chce chronić dzieci
W dzieciństwie wiele wycierpiała. Bała się, że jej dzieci czeka podobny los. Postanowiła zrobić wszystko, by im tego oszczędzić.
Długo zastanawiała się, co zrobić... Maja Ostaszewska (41 l.) miała bowiem poważny dylemat dotyczący dzieci. Wspólnie z partnerem Michałem Englertem (38 l.) kilka tygodni rozpatrywali wszystkie za i przeciw, aż w końcu podjęli decyzję:
Franek (6 l.) i Janinka (4 l.) pójdą do prywatnej szkoły. - Wybrałam dla dzieci dobrą szkołę dwujęzyczną, która im pokaże, że świat jest wielokulturowy, wielowymiarowy i wielorasowy. Jest to szkoła świecka, niezdominowana przez katechezę - opowiada pani Maja.
Aktorka swoje lata spędzone w szkole podstawowej wspomina jako istny koszmar. Choć wychowywała się w liberalnej i nowoczesnej rodzinie - rodzice byli buddystami i wegetarianami - to jednak czas dzieciństwa nie był dla niej taki sielski i anielski. A wszystko przez koleżanki i kolegów ze szkoły.
- Nie chcę, aby moje dzieci słuchały komentarzy. Wystarczy, że ja się nasłuchałam. W podstawówce - żydówka albo cyganka. Niektóre koleżanki katoliczki straszyły mnie piekłem. Mówiły, że jeśli wsiądę do windy, to ona właśnie tam mnie zawiezie. Wspominam to wszystko wyjątkowo źle - opowiada.
Właśnie dlatego pani Maja tak długo wahała się z podjęciem ostatecznej decyzji. Teraz aktorka zamierza już tylko koncentrować się na wychowywaniu swoich dzieci i zamierza robić to tak, jak kiedyś jej rodzice. Przede wszystkim do niczego dzieci nie będzie zmuszać. Kiedy jej koleżanki przystępowały do Pierwszej Komunii Świętej, ona nie czuła się gorsza. Bo choć nie uczestniczyła w tej ceremonii, mama uszyła jej piękną sukienkę, aby mogła czuć się wyjątkowa jak jej koleżanki.
- Była to przepiękna błękitna sukienka ze złotymi guziczkami. Wyglądałam jak księżniczka elfów, bo tata specjalnie dorobił mi z błękitnego tiulu niezwykłej urody skrzydła. Chodziłam sobie w niej cały tydzień i całkowicie rekompensowało mi to zazdrość o białe sukienki koleżanek - opowiada.
Aktorka dziś śmieje się z tego, ale wie, że jej dzieci też narażone są na takie komentarze, jest przecież buddystką.
Stara się za wszelką cenę uniknąć tego, by jej maluchy musiały mierzyć się z bezwzględnością rówieśników. Chce chronić swoje dzieci i wierzy, że jej się to uda.
PK