Magda Gessler: Marzę o cudownej kolacji
Mistrzyni kuchennych smaków jest wulkanem energii i emocji. Magdalena Gessler wciąż otwiera nowe restauracje, prowadzi program w telewizji i co miesiąc leci przez ocean do ukochanego mężczyzny.
W dzieciństwie Magda Gessler (58 l.) zjeździła pół świata - jej ojciec był dziennikarzem, który pracował jako korespondent w Bułgarii, na Kubie i w Hiszpanii. Wtedy nauczyła się chłonąć świat wszystkimi zmysłami. Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych i nauczyła się łączyć sztukę komponowania kolorów ze sztuką komponowania smaków. Prowadzi popularny program telewizyjny "Kuchenne rewolucje", w którym - często bez cienia litości - uczy zawodowców jak prowadzić restaurację. Dobrze wie jak to robić, bo sama jest właścicielką kilku i to prestiżowych.
Zrewolucjonizowała pani polską kuchnię. Co dalej?
Magda Gessler: - Rewolucja musi trwać dalej. Jest jeszcze dużo do zrobienia. Ludzie uwierzyli, że chcę im pomóc.
To brzmi jak manifest... komunistyczny. Widzę, że pani się dobrze bawi?
- Rozrabiam jak mało kto (śmiech).
Skąd pani czerpie tę wiedzę o jedzeniu, o gotowaniu?
- Z domu, od rodziców. No i z podróży... Podróżowałam po całym świecie. Zresztą nadal bez przerwy się ruszam, jestem ciekawa smaków. I codziennie uczę się czegoś nowego.
Ta fascynacja występuje u pani od dziecka?
- Już od trzeciego roku życia.
Jaka była pierwsza potrawa?
Chleb ze smalcem i konfiturami z moreli.
Konfitury rozsmarowane na smalcu?
- Tak, bo to ładnie wyglądało.
Ciekawe... Ma pani też talent do znajdowania ciekawych mężczyzn. Obecny mieszka aż w Kanadzie. Jak udaje się pani utrzymać relację na odległość?
- Fantastycznie i to właśnie dzięki temu, że jest ciekawym mężczyzną.
Ale on żyje za oceanem! Mało komu udaje się taka sztuka!
- Ależ on mnie kocha już od 32 lat!
No tak, romantyczność... To wszystko zmienia. I wcale nie mówię tego z przekąsem.
- No właśnie, tak się kocha! Nasze spotkania są jak randki. Co ja mówię? Jak pierwsze randki! Każde jedno spotkanie! Na początku jest dużo nieśmiałości i to jest piękne! Jest też w naszym związku dużo zaufania.
To prawda, że macie tak ustawione "grafiki", że raz w miesiącu jedno odwiedza drugie?
- Każde spędza dziesięć dni u drugiej osoby. I tak co miesiąc. Warszawa-Toronto, Toronto-Warszawa... albo weekend w Paryżu, albo na Madagaskarze, albo jeszcze gdzie indziej. Po prostu latamy po świecie i spotykamy się.
Jesteście, to nie brzmi dobrze, skazani na rozłąkę i podróże.
- Nie. Odwrotnie. To jest nasz wybór. Chcemy na razie jeszcze tak żyć.
I żadne z was nie zrezygnuje ze swojego świata?
Wydaje mi się, że ludzie się sobą nudzą, jak są ze sobą codziennie.
To straszne co pani mówi. Czy to znaczy, że wcześniej czy później się rozstaniecie?
- Nie, nie, nie! Ale jeżeli jesteś dzień w dzień z tą samą osobą, która jest na dodatek bardzo aktywna życiowo, to rozstanie jest niestety nieuniknione. Mnie się wydaje, że właśnie taka dawka mnie na co dzień - tak aktywnej, to dla mężczyzny, który chce ze mną być jest nie do wytrzymania.
A jeżeli już pani jest, to...
- ...na 100 procent. W Toronto jestem cały czas w domu i gotuję.
Jakim trzeba być mężczyzną, żeby zainteresować taką nietuzinkową kobietę jak pani?
- Trzeba mieć cudowny rozum.
Rozum? To rozumiem. I co jeszcze?
- Trzeba mieć pasję, charakter i trzeba być również bardzo tolerancyjnym i kochającym życie.
I trzeba znać się na jedzeniu?
- Nieeeeeee. Trzeba rozumieć jedzenie. Bo jeżeli bym dała mojemu mężczyźnie coś przeze mnie przyrządzonego i on by nie wiedział co je i nie zwróciłby na to uwagi, to myślę, że bym tego nie wytrzymała.
Wysoko postawiona poprzeczka. Jest przecież tyle wyszukanych potraw, które trudno rozpoznać.
- To nie o to chodzi. Wystarczy, że on powie, że smakuje.
Czyli chwalić?
- Ale ze zrozumieniem. To znaczy mówić, że się rozumie to, co się je. Mieć jakiś stosunek do jedzenia.
Czy pani kiedykolwiek była w McDonaldzie?
- To było w Madrycie, weszłam ze swoim dwuletnim synem.
Ale widzę, że nieszczęścia nie było. Dzieci poszły w pani ślady, umieją gotować...
- (śmiech) Lara otworzyła i prowadzi kawiarnię w warszawskiej Królikarni. A Tadeusz świetnie zna się na kuchni, szczególnie hiszpańskiej i jest fotografem jedzenia.
Czy to znaczy, że mężczyźni też mają talent do gotowania?
- Mężczyźni gotują bardzo dobrze i nawet bardziej się tym teraz interesują niż kobiety. Mój mężczyzna robi mi na przykład śniadania: bajgle, łosoś i biały serek.
A na kolację?
Nadal jeszcze marzę, aby ktoś w końcu ugotował dla mnie cudowną kolację.
Rozmawiał Michał Wichowski
Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana polskiej telewizji w jednym miejscu!
Nie przegap swoich ulubionych programów i seriali! Kliknij i sprawdź!