Reklama

Maciej Dowbor: Połowa Ironmana

1,9 km pływania, 90 km na rowerze i 21,1 km biegania - co to dla niego! Maciej Dowbor właśnie wrócił z Las Vegas, gdzie jako jeden z najlepszych Polaków ukończył słynny triathlon Half Ironman.

- To była przygoda mojego życia! Nigdy bym nie przypuszczał, że uda mi się spełnić to marzenie - emocjonuje się prezenter. Ma się czym chwalić, bo żeby wziąć udział w mistrzostwach świata na dystansie Half Ironman, trzeba najpierw się do niego zakwalifikować. No i dysponować niezłą kondycją. - Miałem dobry wynik, ale powiem szczerze, że gdybym dobiegł na szarym końcu, to i tak uznałbym to za sukces, bo tam startują wyłącznie najlepsi - zapewnia.

Wśród nich był też m.in. znany kucharz Gordon Ramsay. - Podejrzewam, że zaprosili go organizatorzy, żeby jeszcze podnieść rangę zawodów. Ale chyba nie trenował zbyt dużo, bo przybiegł jakąś godzinę po mnie - mówi Dowbor.

Reklama

Możliwe niemożliwe

Radość jest tym większa, że triathlon odbywał się w bardzo trudnych warunkach klimatycznych - w temperaturze ponad 40 stopni Celsjusza, na dodatek w górzystym terenie. Sukcesem było nawet nie najlepsze miejsce, ale samo ukończenie zawodów. Nie dziwi więc nie tylko radość prezentera, ale też jego plany na przyszłość.

- Jeśli nie ukończy się pełnego Ironmana, to nie można się nazwać Ironmanem. Dopiero pełen dystans budzi prawdziwy szacunek i podziw. Ja do sprawy podchodzę metodycznie - zamierzam w nim wystartować, ale w 2015 roku, kiedy będę naprawdę dobrze przygotowany - mówi. Dla niezorientowanych - pełny Ironman to 3,86 km do przepłynięcia, 180,2 km do przejechania na rowerze i na deser bieg na 42,195 km. Bułka z masłem!

Co jest magicznego w tak ekstremalnym wysiłku, że ktoś poświęca wolny czas, poddaje się reżimowi morderczego treningu i ścisłej diety, a na mecie wygląda jakby właśnie wyzionął ducha? - Oprócz satysfakcji? Udział w tych triathlonach rozszerzył granice mojej wyobraźni. Kiedyś do głowy mi nie przyszło, że mogę przebiec choćby półmaraton! To dowód na to, że sami się ograniczamy. Przekonałem się, że te rzeczy, które dotąd wydawały mi się niemożliwe do zrobienia, nie tylko sportowe, są w moim zasięgu - twierdzi Dowbor.

Kac Vegas?

A skoro mowa o Las Vegas, automatycznie nasuwa się pytanie, czy w zasięgu prezentera był też ślub z Joanną Koroniewską? Tak przynajmniej sugerowały plotki - skoro para jedzie tam razem, na dodatek zabiera córkę, to chyba jasne, że triathlon to tylko przykrywka, a właściwy cel to ślub?

- Czytałem te bzdury i bardzo mnie bawiły. Że też niektórzy mają takie tandetne skojarzenia! Widziałem te kapliczki, w których śluby są udzielane taśmowo i ekspresowo, trochę to przypomina McDonalda. Każdy może wejść i wyjść jako mąż lub żona. Nie wydaje mi się, by była to właściwa forma załatwienia czegoś tak ważnego - śmieje się Dowbor.

Dodaje, że miał czas na zwiedzanie miasta, był nawet w kasynie, ale w oddaniu się hazardowi przeszkodziło mu oddanie triathlonowi. - Za bardzo byłem skoncentrowany na starcie, żeby myśleć o graniu w ruletkę - mówi.

Teraz całą uwagę poświęca czwartej edycji show "Tylko taniec. Got to dance". Ale też wreszcie ma czas na drobne przyjemności, których odmawiał sobie przez ostatnie dziewięć miesięcy.

- To jest właśnie dziwne. Powiedziałem sobie, że po zakończeniu triathlonu nie tylko zjem wszystkie najbardziej niezdrowe rzeczy na świecie, ale też napiję się wreszcie alkoholu. I okazało się, że organizm tak mi się przestawił, że nawet białe wino, które tak lubiłem, wydawało mi się ohydne! Prawdziwy dramat - żartuje Dowbor. Hm... Czy więc na pewno triathlon był tego wart?

Ewa Gassen-Piekarska

Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Teleświat
Dowiedz się więcej na temat: L.A.S.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy