Reklama

MacGyver: Sztuczki i kruczki

Dajcie mu szwajcarski scyzoryk, a pokona zastępy złoczyńców, ustrzeli helikopter i uratuje potrzebujących z każdej opresji. Przy tym tajnym agencie, nawet James Bond wypada blado. Pamiętacie Angusa MacGyvera?

- Od zakończenia serialu minęło ponad dwadzieścia lat, ale pomysłowość Maca daje o sobie znać w moim życiu i jest bardzo pomocna - mówi 64-letni dziś Richard Dean Anderson, odtwórca roli Angusa MacGyvera.

Przez 7. sezonów (1985-1992) przyglądaliśmy się wyczynom Angusa MacGyvera, który brzydził się bronią palną i ratował świat pokonując przeciwników w najbardziej wymyślny sposób.

Kim jest legendarny Mac?

Jak wiele z MacGyvera ma w sobie Anderson? Aktor przyznaje, że trudno mu oto ocenić.

- Podczas drugiego przesłuchania producenci Henry Winkler i John Rich zobaczyli we mnie pewne wrodzone zachowania, które sprawiły, że mogłem dołączyć do obsady - mówi Richard.

Reklama

- Wpływ miała moja ogromna chęć do sprawdzenia się, eksperymentowania i majsterkowania bez względu na rezultat. Nie bałem się. Kiedy zaczęliśmy kręcić serial, twórcy przyglądali się moim reakcjom i dopisywali sceny, które współgrały z moją osobowością. Spodobało im się, jak przyglądam się rzeczom, gdy szukam rozwiązania jakiegoś problemu. To była bardzo komfortowa sytuacja, bo nie ukrywam, że mam kłopoty z podążaniem za wytycznymi w scenariuszu. Po pewnym czasie MacGyver był w pewnym stopniu kształtowany w oparciu o moje osobiste doświadczenia. Tak, jak ja był ciekawy życia - wspomina z dumą aktor.

Na własnej skórze

Oczywiście Anderson nie byłby sobą, gdyby nie próbował skorzystać z doświadczenia swojego bohatera.

- Chciałem kiedyś zrobić pochodnię ze starego roweru i poniosłem porażkę. Ale dowiedziałem się później, że gdyby rama była rurką z magnezu, to mógłbym podpalić opiłki. W serialu było sporo takich absurdalnych sytuacji. Wiele sztuczek działało raczej w teorii, niż praktyce, chociaż technicy opierali je na faktach i naukowych doświadczeniach. Oszukiwaliśmy przy materiałach wybuchowych, by dzieciaki nie próbowały nas naśladować. Należy pamiętać, że "MacGyver" miał bawić. To rozrywka w czystej postaci - dodaje aktor.

Ten cel został osiągnięty. Z szerokim uśmiechem oglądamy sceny, w których Mac naprawia podziurawioną chłodnicę samochodu za pomocą jajka, konstruuje torpedę z pomocą rury kanalizacyjnej i boilera lub używa świeczników podłączonych kablem do prądu, jako defibrylatora.

Czołówka serialu "MacGyver":


Pogromcy mitów

Richard ma też swój ulubiony wynalazek. - Było ich tak wiele, ale uśmiecham się, gdy przypominam sobie ten lekki samolot zrobiony z silnika samochodu i bambusa. Panowie z "Pogromców mitów" próbowali go skonstruować tak szybko, jak MacGyver, czyli w cztery godziny. Przeszli piekło i dopiero po czterech dniach skonstruowali coś, co przypominało nasz prototyp. Mit został obalony, bo konstrukcja okazała się za ciężka - mówi Anderson.

Przepis na sukces

Być może zastanawiacie się, dlaczego Angus nie znosił broni palnej i wolał mały scyzoryk?

- Chcieliśmy zrobić serial, w którym bohater, naginając prawdę, robi wszystko, by uniknąć użycia pistoletu. Gdy weszliśmy na antenę w USA, naszym konkurentem była "Drużyna A". Oni strzelali do wszystkiego, co się rusza, a my byliśmy ich przeciwieństwem. Udało się - zdradza Anderson.

- Nie jestem taką złotą rączką, jak Mac. Moi bracia są ode mnie lepsi, ale uwielbiałem psocić i bawić się scyzorykiem na planie. Nabawiłem się wielu kontuzji, bo często sam grałem w scenach akcji. Miałem tak pokiereszowane ręce, że zatrudniłem mojego brata, by pokazywał swoje dłonie na zbliżeniach kamery - ujawnia Richard.

Anderson nie ukrywa, że jest zaskoczony ogromną popularnością "MacGyvera". Ale właśnie tak powstają legendy...

NEX

Przygody MacGyvera możemy oglądać w środy w TVP1.

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: MacGyver
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy