Reklama

Ma swoją "fabrykę urody"

W czasach wszechobecnego kultu piękna kobiety pragną wyglądać atrakcyjnie i nienagannie. Czy to naprawdę takie ważne? O byciu piękną za wszelką cenę, operacjach plastycznych i "Fabryce urody" opowiada Dorota Chotecka.

Prowadzi pani program o nazwie "Fabryka urody" - to oznacza, że piękno to przemysł?

Dorota Chotecka: - Tak, i choć sama tego nie rozumiem, to mamy do czynienia z wszechobecnym kultem piękna. Myślę, że w dużej mierze dzieje się tak za sprawą mediów. Zdjęcia, które ukazują się w gazetach czy internecie, bardzo często są retuszowane, a kobietom wydaje się, że tak powinny wyglądać. Jest moda na fabrykę piękna, natomiast tego się nie da tak zrobić: piękna nie da się wyprodukować. To, jak wyglądamy, bierze się także ze środka.

Reklama

- Jest niewielki procent ludzi, którym operacje plastyczne są naprawdę potrzebne. Jest to zrozumiałe, kiedy ktoś jest po wypadku samochodowym, albo jeśli kobieta waży 140 kg i jest to niebezpieczne z medycznego punktu widzenia. Jeśli kobieta musi schudnąć 10 czy 12 kg, to przychodzi czas nie na operacje, ale na walkę, ćwiczenie woli i charakteru. Trzeba zakasać rękawy i ćwiczyć ciało i silną wolę.

To znaczy, że potrzeba więcej gabinetów psychologicznych, niż odnowy biologicznej?

- Myślę, że w dzisiejszych czasach większość z nas potrzebuje psychoterapeuty. Jeżeli sami nie potrafimy odnaleźć się w życiu codziennym, brakuje nam równowagi, nie umiemy rozdzielić życia zawodowego od prywatnego, to jak najbardziej powinno być więcej psychoanalityków, niż gabinetów kosmetycznych. Gabinety kosmetyczne pomagają nam jednorazowo, po zabiegach czujemy się piękne góra tydzień, ale co dalej? A psychoterapeuta może nam pomóc polubić siebie na całe życie.

Naprawdę wygląd ma tak duże znaczenie?

- Bardziej akceptacja samego siebie, to ona dodaje sił.

W pani zawodzie aparycja odgrywa dużą rolę? Aktorki poprawiają urodę skalpelem, by zdobyć angaż?

- Mnóstwo moich koleżanek rzeczywiście 'robi się' i to widać. Nie trzeba wytykać palcami, bo gołym okiem można to zauważyć. Tego po prostu nie da się ukryć.

Pani zdecydowałaby się na operację plastyczną?

- Absolutnie! Nie zrobiłabym sobie żadnej operacji upiększającej, a to dlatego, że bardzo kocham i szanuję swój zawód. Chcę zagrać babcię i nie mogłabym tego zrobić, nie mając zmarszczek. Zawodowo chcę być bardziej jak Meryl Streep, a nie jak Nicole Kidman.

Idealny wygląd jest niewiarygodny?

- Gram głównie role charakterystyczne i nie mogę sobie pozwolić nawet na doklejenie rzęs. Proszę sobie wyobrazić, że gram alkoholiczkę, dopiero co wstaję z łóżka i trzepocę pięknymi, długimi rzęsami jak z 'Dynastii'. Przecież to absurdalne i kompletnie nieprawdziwe! Chcę tworzyć postacie prawdziwe, normalne, odbicie życia, więc sama muszę być prawdziwa. Bo dopiero wtedy jest to wiarygodne.

Wróćmy jeszcze do programu. Zgłosiła się do "Fabryki urody" piękna kobieta, a jednocześnie tak zakompleksiona, że jedynie operacja plastyczna wydawała się dla niej rozwiązaniem?

- Tak i wydawało się jej, że dzięki uczestnictwu w tym programie nagle stanie się odważna i pewna siebie. Myślała, że piękny wygląd zmieni jej życie i w żaden sposób nie można było jej wytłumaczyć, że to nie od tego zależy. Do programu zapraszamy te kobiety, które naprawdę tego potrzebują. Ich zmiana ma być tym pierwszym 'kopem', by ruszyły naprzód. Najtrudniej jest wystartować, więc my im w tym pomagamy. Staramy się, by uwierzyły, że mogą naprawdę wiele.

Jakie kobiety będą bohaterkami tej edycji?

- W tej edycji 'Fabryki urody' naprawdę niejeden kopciuszek przemieni się w księżniczkę. Jedna z pań, która ma 49 lat, szukała pomocy, bo powiedziano jej wprost, że nie dostanie pracy, bo nie ma telewizyjnego wyglądu. Takie właśnie mamy czasy. Dlatego pomagamy kobietom, pokazujemy im jak się umalować, uczesać, ubrać. Muszę przyznać, że efekty są znakomite.

- Inną bohaterką, najbliższą mojemu sercu, jest pani, która napisała do mnie list. Jest to osoba bezdomna. Nam bezdomność kojarzy się niestety z kloszardem i pijakiem. Ta pani nigdy nie piła i jest naprawdę piękną wewnętrznie, 50-letnią kobietą, którą w życiu spotkało wiele nieszczęść. Jest osobą wykształconą, skończyła ekonomię, ale życie tak się poukładało, że nie może znaleźć stałej pracy, więc dorabia jako sprzątaczka. Myślę, że to będzie przepiękny odcinek, bo to naprawdę niesamowita kobieta i niezwykle wzruszająca historia jej życia.

--------------------------------------------------

Dorota Chotecka w 1993 r. ukończyła studia na wydziale aktorskim PWSFTviT w Łodzi. Aktorka, na ekranie zadebiutowała w roku 1993 rolą w głośnym filmie "Pożegnanie z Marią". Ogólnopolską popularność przyniosła jej kreacja Danuty Norek w przebojowym serialu komediowym "Miodowe lata". Obecnie jest prowadzącą programu "Fabryka urody" emitowanego na kanale Polsat Cafe. W każdym odcinku widzowie poznają historie kobiet, które na i oczach przechodzą metamorfozę, poddawane są zabiegom medycyny estetycznej, kosmetycznym i stomatologicznym.

Z Dorotą Chotecką rozmawiała Emilia Klepacka (PAP Life).

Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana polskiej telewizji w jednym miejscu!

Nie przegap swoich ulubionych programów i seriali! Kliknij i sprawdź!

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Za wszelką cenę
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy