Łukasz Nowicki: Brakuje mi naiwności
Od kilku lat Łukasz Nowicki prowadzi w Dwójce "Pytanie na śniadanie". Jest też gospodarzem teleturnieju "Postaw na milion". Aktor opowiada o swojej pasji podróżniczej oraz zdradza, jak świętował czterdzieste urodziny.
W zeszłym roku stuknęło panu 40 lat...
Łukasz Nowicki: - Kiedy kończyłem 20, 30 lat, nie rozumiałem całego zamieszania związanego z okrągłymi jubileuszami. Wtedy dla mnie nie zmieniało się nic. Natomiast czterdziestkę poczułem. Jestem coraz częściej zmęczony, mam dłuższe kace, gorzej znoszę zmiany.
Zrobił pan sobie prezent?
- Nie. Ale gdybym mógł mieć jakieś życzenie, to chciałbym, żeby wróciła do mnie naiwność. Bym znowu był takim łatwowiernym chłopakiem, który myśli, że wszystko przed nim, że góry może przenosić.
Tęskni pan za tym chłopcem w sobie?
- Bardzo. On umiałby ryzykować, rzucałby się na coś z pasją. Ja za każdym razem zastanawiam się, jakie będą konsekwencje mojego postępowania, analizuję, zadaję sobie setki pytań. A wtedy do głosu dochodzi tzw. mądrość, doświadczenie. Brakuje mi tej naiwności chłopca.
W teleturnieju "Postaw na milion" rozdaje pan spore kwoty, a na co przeznacza pan swoje pieniądze?
- Na podróże. Mógłbym zajmować się wyłącznie tym. Ale pewnie gdybym tylko jeździł po świecie, tęskniłbym za krajem i za domem. To banał, ale sens podróży jest też w tym, że ma się dokąd wracać.
Jakie wyprawy już za panem i co w planach na najbliższe miesiące?
- Byłem w Gruzji na wyprawie rowerowej. A jak Gruzja, to serdeczni, gościnni ludzie i pyszne jedzenie. Kaukaz odwiedziłem już parę razy, więc wiedziałem, co mnie czeka. W planach mam Wietnam.
W jednym z wywiadów podkreślał pan intensywność doznań w podróży.
- Na co dzień żyje się trochę w schemacie: wstajesz, jesz, pracujesz, robisz zakupy, śpisz i tak mija tydzień. W czasie wyprawy każdy poranek jest inny. Dokładnie pamiętam podróż na Kaukaz sprzed kilku lat, np. smak bułki z lukrem, którą kupiłem na straganie czy wódki pitej z Ormianami.
Wiem, że lubi pan się wspinać.
- Tak. Mój nowy cel to Turcja i zdobycie góry Ararat. Chcę wejść na ten pięciotysięcznik, a przy okazji poznać kulturę Kurdystanu.
Mógłby pan prowadzić program podróżniczy albo pisać książki.
- Ojciec zawsze mi powtarza, bym robił dużo zdjęć i zapisywał wrażenia, bo nie wiadomo, czy za parę lat nie przyjdzie mi ochota, by napisać jakieś wspomnienia z podróży.
Trzeba mieć dobrą kondycję, by zdobywać pięciotysięczniki. Pewnie intensywnie uprawia pan sporty?
- Tak, ale zajmuję się też niszczeniem zdrowia. Powiem coś niepoprawnego. Po 2 godzinach ćwiczeń na rowerku i innych urządzeniach w siłowni, gdy już wypocę toksyny i uaktywnię endorfiny - zapalam sobie papieroska i robię drinka. Nie ma nic piękniejszego. Uwielbiam te skrajności.
Rozmawiała Ewa Modrzejewska/
Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!