Reklama

Lucjan Szołajski: Maszyna do czytania

Mija pięć lat od śmierci lektora filmowego Lucjana Szołajskiego. Jego głosem mówili niemal wszyscy bohaterowie kina akcji z Rambo i Terminatorem na czele.

Mija pięć lat od śmierci lektora filmowego Lucjana Szołajskiego. Jego głosem mówili niemal wszyscy bohaterowie kina akcji z Rambo i Terminatorem na czele.
Lucjan Szołajski: Jego głos znał każdy Polak /Piotr Fotek /Reporter

Przez ponad 40 lat pracy nagrał listy dialogowe do ponad 20 tysięcy filmów, po których widzowie słyszeli, że "czytał Lucjan Szołajski". 

Lucjan Szołajski urodził się 8 listopada 1930 roku. Uczęszczał do liceum im. Stefana Batorego w Warszawie, gdzie zdał maturę w 1949 roku. Pracę zaczął dzięki temu, że sam zgłosił się do Telewizji Polskiej i zaproponował, że chciałby spróbować sił jako lektor filmowy. Był to początek wielkiej kariery: głosem Szołajskiego mówili niemal wszyscy bohaterowie kina akcji ("Rambo", "Terminator2", "Uniwersalny żołnierz", "Godzilla", "Milczenie owiec"). Był też narratorem wielu filmów dokumentalnych i jednym z lektorów programu "Sonda" w TVP.

Reklama

Czytał też listy dialogowe do emitowanego w latach 80. brazylijskiego serialu "Niewolnica Isaura", którym pasjonowała się cała Polska. "Miałem przez ten serial uprzykrzone życie prywatne: znajomi podbiegali do mnie na ulicy i pytali: 'Lucjan, powiedz, co będzie w następnym odcinku?'. Mówiłem 'nie wiem, bo naprawdę nie wiedziałem. Nie wszystkie odcinki byłem w stanie obejrzeć przed przeczytaniem" - wspominał Szołajski w wywiadzie dla TVP1 w 2012 roku.

Szołajski był jednym z niewielu lektorów, którzy nie skończyli specjalnych kursów przygotowujących do zawodu. Tłumaczył to faktem, że z natury jest słuchowcem i od dzieciństwa musiał czytać na głos, aby zapamiętać treść. To przygotowało go do zawodu. Koledzy nazywali Szołajskiego "Lucjan - maszyna do czytania", bo nigdy się nie mylił. Był zwolennikiem zasady, że "dobrego lektora nie słychać".

Jak mówił w wywiadach, miał świadomość, że dobry lektor jest w stanie podnieść wartość filmu, a zły - zepsuć odbiór nawet najlepszego dzieła. Mawiał, że "czytanie powinno być nie za szybkie, jak terkotanie karabinu maszynowego, i nie za wolne, żeby słuchacz nie zasnął". Uważał też, że lektor musi mieć nie tylko nieskazitelną dykcję, ale też wyczucie - nie może się za bardzo wczuwać w postać, ponieważ "interpretację widz słyszy już z ust aktora, który tę kwestię wypowiada w swoim języku".

Lektor Andrzej Krusiewicz wspomina Szołajskiego jako niezwykle życzliwego i ciepłego człowieka, który miał ogromne poczucie humoru i ciekawość świata. Krusiewicz podkreśla, że Szołajski był jedną z nielicznych mu znanych osób, które potrafiły profesjonalnie czytać bez skończonych odpowiednich kursów. "Kiedyś go o to zapytałem. Wyjaśnił, że był zawsze słuchowcem, musiał czytać na głos, by zrozumieć, co czyta. Gdy trafił do radia był już więc przygotowany warsztatowo do czytania" - Krusiewicz powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej.

Lucjan Szołajski był ojcem reżysera Konrada Szołajskiego, który w 2012 roku zrealizował dokumentalny film "Głosy", oddając w ten sposób hołd swojemu ojcu i innym lektorom polskiego ekranu.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy