Reklama

Laura Łącz: Kobieta po przejściach... budowlanych

Laura Łącz w "Klanie" gra już osiemnaście lat! Przez ten czas nawiązała przyjaźnie, które przeniosła także do życia prywatnego. Choć czuje się samotna, to na to nie zważa, bo pochłania ją aktorstwo i pisanie dla dzieci.

Kilkanaście lat spędzonych na planie jednego serialu to bardzo długo. Nie nudzi się pani czasem?

Laura Łącz: - Nie! Mam bowiem tak wiele innych zajęć, że na nudę nie narzekam (śmiech). Poza prowadzeniem Agencji Artystycznej uczę wiersza w szkole aktorskiej, a w prowadzonym od kilkunastu lat teatrze dla dorosłych KARTA, zaczęłam próby do "Ożenku" Mikołaja Gogola w mojej adaptacji. Mam więc ogromnie dużo różnorodnej pracy zawodowej, bo nadal piszę dla dzieci na zamówienie różnych poważnych wydawnictw. Ostatnio głównie do podręczników szkolnych. Granie postaci Gabrieli w "Klanie", wśród uroczych kolegów, jest więc dla mnie czystą przyjemnością.

Reklama

Na planie spotyka pani wielu aktorów. Czy przyjaźni się pani z koleżankami z planu?

- W "Klanie" gram głównie z Izą Trojanowską, ale również z Marysią Niklińską i Markiem Lewandowskim. Wszystkich ich bardzo lubię, również prywatnie. Z Izą pracuje nam się świetnie. Przez tyle lat nie było nigdy między nami nawet najdrobniejszego konfliktu. Jednak, w co i mnie samej trudno uwierzyć, nie spotykamy się w ogóle poza planem na kawie i plotkach. Zresztą myślę, że Iza jest bardzo dyskretna i zupełnie inna niż serialowa Monika. Jej towarzystwo pozytywnie mobilizuje mnie do dbania o siebie, bo jest tak piękna, że muszę się bardzo starać, żeby też przy niej dobrze wyglądać!

Początek roku sprzyja dobroczynności. Pani chętnie angażuje się w akcje charytatywne przez cały rok.

- Jestem osobą, która nie potrafi odmówić. Rzeczywiście odbywam wiele takich imprez. Spotykam się głównie z dziećmi, co wiąże się z tym, że mój autorski repertuar w dużej mierze skierowany jest do najmłodszych odbiorców. W tym roku w ramach cyklu "Pokochaj Teatr" powstał nowy spektakl, co nie znaczy, że nie robię niczego dla dorosłych, wręcz przeciwnie. W tym czasie charytatywnie występuję również w klubach seniora, gdzie spotykam wiele samotnych osób, do których bardzo pasuję, bo właściwie czuję się samotna.

Czy aktywność pomaga radzić sobie z przeciwnościami losu?

- Jeśli jest się zdrowym, trzeba być jak najdłużej aktywnym, bo to pomaga nam zapominać o zmartwieniach i trzyma człowieka w dobrej kondycji. Trzeba być otwartym na wszelkie nowości i uczucia, nie można się zamknąć przed światem. Jak już mówiłam, jestem osobą samotną, ale to nie znaczy, że jestem zdziwaczała i nikt mi się nie podoba. Jestem otwarta zarówno na świat, nowe wyzwania i ludzi. Właśnie zakończyłam ogromny remont mojego stuletniego domu na Saskiej Kępie, z którym musiałam poradzić sobie zupełnie sama. Jestem typową "kobietą po przejściach budowlanych". Od dawna wszystkie zarobione pieniądze przeznaczam na wyposażenie domu. Są to głównie antyki, bo moją pasją zawsze była historia sztuki.

Wracając do pani gry w serialu "Klan". Jak potoczą się losy serialowej Gabrieli?

- Aktorzy grający w serialach na ogół nie mają wiedzy, jak potoczą się dalsze losy ich bohaterów. Występując często w całej Polsce z moimi monodramami wiem, że postać Gabrieli jest bardzo lubiana. Przestało mi więc, jako aktorce, przeszkadzać, że jest tak jednoznacznie pozytywna. Mam jednak nadzieję, że w jej poukładanym życiu wydarzy się wreszcie też coś zaskakującego.

Rozmawiała Ola Siudowska.

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy