Reklama

Krzysztof Materna: Żona? Najlepsza trzecia!

Jest szczęśliwy, bo już nic nie musi. Najważniejsze, że kocha i jest kochany.

Od lat wolny czas poświęca na grę w golfa. Chętnie jeździ też w rodzinne strony. Bo dla Krzysztofa Materny (64 l.) Sosnowiec wciąż pozostaje miejscem zupełnie wyjątkowym. Z radością tam wraca i patrzy na miejsca, gdzie spędzał swoje dziecięce i młodzieńcze lata. Tam był jego dom. Ciepła, troskliwa i bezwarunkowo kochająca mama, młodszy brat i... bardzo rygorystyczny tata.

- Terror, który mój ojciec wprowadzał, był wynikiem jego wychowania i traumy po gimnazjum jezuickim. To było dla mnie niedopuszczalne. Musiałem kryć się na podwórku, tłumaczyć się, że tam mam kolegów - wspomina.

Reklama

To nie było łatwe, ale pan Krzysztof jednocześnie przyznaje, że to właśnie po tacie odziedziczył takie nieoczywiste, nieco abstrakcyjne poczucie humoru. A mama... Ona całe swoje życie poświęciła dzieciom i mężowi. Kontrolowała sprawy szkolne. Zajmowała się Krzysztofem i jego młodszym bratem. Organizowała życie rodzinne i towarzyskie.

- To ona pojechała ze mną na Ogólnopolski Konkurs Recytatorski do Szczecina i po prostu zawsze była - wspomina pan Krzysztof. To mama odkryła, że syn ma spore zdolności aktorskie. Dzięki niej zdawał do krakowskiej szkoły teatralnej. Tyle, że po pierwszym semestrze... został wyrzucony.

- Oblałem podstawowe zadania aktorskie, ponieważ mój profesor stwierdził, że jestem niewyrazisty, że nie potrafię twarzą pokazać tego, co mam w środku - wspomina.

Wtedy został maszynistą w Teatrze Słowackiego. Potem trafił do Piwnicy pod Baranami i Teatru Groteska, ale wciąż szukał czegoś innego. Został konferansjerem, bo chciał - podobnie jak Lucjan Kydryński - swoim występem wnosić coś głębszego do spektaklu, który zapowiadał. Przez 10 lat był asystentem Jerzego Gruzy, zanim w końcu sam postanowił coś stworzyć. Tym bardziej, że jego mistrz powiedział mu: "Powinieneś reżyserować"!

Eksternistycznie zdał egzamin reżyserski i zabrał się do pracy. Wtedy też w radiowej Trójce spotkał Wojciecha Manna. Razem poszli do bufetu i zaczęli sobie opowiadać żarty. Obaj znakomicie się bawili, więc uznali, że spróbują działać razem. - Zrobiliśmy wiele autorskich programów, m.in. "Za chwilę dalszy ciąg programu", w którym grałem postać siostry Ireny, czy "MdM" - opowiada.

Dzisiaj nie pojawia się na wizji, zajmuje się reżyserią teatralną. Ale przede wszystkim chce być ojcem dla dwójki wspaniałych dzieci. - Krzysztof ma świadomość upływającego czasu. Dlatego dzieciom poświęca każdą wolną chwilę - mówi jego żona Magdalena.

To z nią od 22 lat tworzy wspaniały związek. Choć pani Magda jest młodsza o 21 lat, rozumieją się bez słów i wydaje się, że są dla siebie stworzeni. Tak w życiu, jak i w... tańcu, bo oboje uwielbiają tańczyć. I starają się robić to jak najczęściej.

Poznali się, gdy przyszła na spotkanie w sprawie pracy. Zrobiła na nim ogromne wrażenie. I tak już zostało. - Po trzecim spotkaniu wiedziałem, że jest tą kobietą, z którą chcę być. Dzięki żonie mam przedłużoną młodość. Różnica wieku między nami dała mi prawdziwego kopa - mówi.

Pan Krzysztof ma za sobą dwa małżeństwa, ale uważa, że - jak to w życiu bywa - do trzech razy sztuka. - Koledzy zazdroszczą mi żony. A ja im mówię, że to nagroda za gehennę, którą przeżyłem wcześniej.

Jest szczęśliwy. Ma cudowną rodzinę, uprawia ukochany sport i już z nikim nie musi się ścigać. Fryderyk Kuś

Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: Kocha
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy