Reklama

Krzysztof Hanke: To było jak matrix

Krzysztof Hanke jest niezwykle podekscytowany wyprawą do Azji i wyzwaniami, jakie czekały na nich na miejscu. Choć często brakowało mu czasu na sen i zmęczenie dawało o sobie znać, to jednak wygrywała chęć przeżycia przygody. Jak podkreśla, udział w programie "Lepiej późno niż wcale" dostarczył mu tyle wrażeń, że wystarczy na kilka lat. Dla niego niewątpliwie była to podróż życia.

Krzysztof Hanke jest niezwykle podekscytowany wyprawą do Azji i wyzwaniami, jakie czekały na nich na miejscu. Choć często brakowało mu czasu na sen i zmęczenie dawało o sobie znać, to jednak wygrywała chęć przeżycia przygody. Jak podkreśla, udział w programie "Lepiej późno niż wcale" dostarczył mu tyle wrażeń, że wystarczy na kilka lat. Dla niego niewątpliwie była to podróż życia.
Dla Krzysztofa Hanke udział w show Polsatu był przygodą życia /Paweł Wrzecion /MWMedia

Kabareciarz ujawnił, że podczas kręcenia programu na Dalekim Wschodzie nie zawsze było luźno i zabawnie. Od uczestników często wymagano skupienia, siły fizycznej, wytrwałości i pomysłowości.

- Fizycznie dawaliśmy radę, chociaż były momenty, że spaliśmy po trzy godziny na dobę. Kończyliśmy np. kolacją u króla i o 3:00 wróciliśmy, a o 7:00 już jechaliśmy na kolejną atrakcję. Ale mimo zmęczenia i tak nie mieliśmy kompletnie chęci na to, żeby zamienić to, co mieliśmy przeżyć na sen. Po prostu żeśmy brali udział w cudach świata i w tych cudach uczestniczyliśmy na żywo, dotykaliśmy Azji, smakowaliśmy, kosztowaliśmy, wąchaliśmy, wdychaliśmy po prostu wszystkimi zmysłami - mówi agencji Newseria Krzysztof Hanke.

Reklama

Hanke przyznaje, że nie jest w stanie określić, które zadanie było dla niego najtrudniejsze i najbardziej ryzykowne. Wszystkie sytuacje były ciekawe i intrygujące. Każda jednak niosła za sobą inne emocje, obawy i doświadczenia.

- Tam było tyle sytuacji, że każda jedna była inna, wyzwalała inne uczucia, wspomnienia, inny zapach. Taka mozaika, takie nagromadzenie, że nie jestem w stanie powiedzieć, co było najfajniejsze. Być może w którymś wywiadzie powiedziałem, że najbardziej podobało mi się w świątyni Zen, ale jak potem przeanalizuję te wszystkie rzeczy, które przeżyliśmy, to takie coś jak świątynia Zen przeżywaliśmy tam niekiedy dwa razy dziennie. Cały ten wyjazd to jakiś matrix - opisuje Hanke.

Aktor podkreśla, że podczas nagrania programu pomiędzy uczestnikami nie dochodziło do żadnych nieporozumień czy niesnasek. - W żadnym momencie nie było zgrzytów. Zaprzyjaźniliśmy się podczas tej podróży, znaliśmy się już wcześniej, ale to nam tak ugruntowało przyjaźń - wymieniamy zdania, doświadczenia, zdjęcia i wspomnienia, po prostu jesteśmy teraz grupą przyjaciół - opowiada Hanke.

W nowym programie Polsatu "Lepiej późno niż wcale" poza Krzysztofem Hanke wystąpią: Karol Strasburger, Piotr Polk, Władysław Kozakiewicz oraz Rafał Masny. Ekstremalne wyzwania łączyły ich i uczyły współpracy na każdym szczeblu.

- To, co przeżyliśmy wspólnie, tak nas zbliżyło, że nie było mowy o tym, żeby ktoś był lepszy, ktoś był gorszy, ktoś w czymś bierze udział, w czymś nie bierze. Myśmy się uzupełniali. Jeżeli trzeba było podjąć jakieś wyzwanie, jeżeli komuś coś nie pasowało, to natychmiast drugi wskakiwał w to miejsce, mówił: dobra, to pójdę. I przyjaciel się odwdzięczał tym samym, kiedy myśmy mieli problem z czymś, w czym nie chcemy brać udziału - podsumowuje Hanke.

Newseria Lifestyle/informacja prasowa
Dowiedz się więcej na temat: Krzysztof Hanke | Lepiej późno niż wcale
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy