Krystyna Sienkiewicz: Pogram z rakiem i wygram
Kilka lat temu niemal straciła wzrok. Teraz fatalna diagnoza...
Taka diagnoza potrafi zwalić z nóg nawet osoby o najslniejszym charakterze. Czerniak - podstępny i najczęściej bardzo inwazyjny złośliwy nowotwór skóry, błon śluzowych bądź błon naczyniowych gałki ocznej. Te ostatnie zaatakował u Krystyny Sienkiewicz (80 l.).
- Ostatnio bardzo moje zdrowie marniutkie było. We wrześniu zaczęłam od udaru. Wtedy moja historia z lekarzami zaczęła się na nowo - powiedziała aktorka kilka dni temu.
Finał licznych badań diagnostycznych, które wykonano przy tej okazji, niestety, nie był taki, jakiego, by oczekiwała ona i fani jej talentu. - Dopiero wróciłam ze szpitala, bo w jednym oku lekarze wykryli u mnie czerniaka - zdradziła.
Poważne problemy z oczami to nie nowa sprawa w życiu Krystyny Sienkiewicz. Zaczęło się sześć lat temu. Doznała wtedy poważnych krwotoków podsiatkówkowych. - Nie widzę centralnie, mam bliznę w jednym i drugim oku - opowiadała potem. - Pewnego dnia dostałam krwotoków podsiatkówkowych. Po spektaklu "Czego nie widać" wracałam do domu. Jechałam z paroma osobami i niewidomym dzieckiem, któremu pomagałam przenieść torbę, i od gwałtownego podźwignięcia trzasnęły mi oczy. Popruły się - wspominała.
Niestety, dobrego wzroku już nie odzyskała. Lekarze orzekli u niej 85-procentową utratę widzenia. Co trzy miesiące musiała chodzić na kontrole i kolejne badania. Wiele takich wizyt kończyło się kilkudniowym pobytem w szpitalu. Zapewne powinna więcej odpoczywać, skupić się na sobie i swoim zdrowiu. Tego chcieliby i lekarze, i życzliwe jej osoby. Krystyna Sienkiewicz jednak ani myśli zwalniać.
Nie jest tajemnicą, że dodatkowe pieniądze poza emeryturą są aktorce potrzebne. Sama zdradziła kiedyś, że nie podpisując intercyz ani w pierwszym małżeństwie z Włodzimierzem Rylskim, który zrobił piosenkarską karierę w NRD, gdzie występował pod pseudonimem Bert Hendrix, ani w drugim - z Andrzejem Przyłubskim, pozwoliła się mężom "nieźle oskubać". Szczególnie za drugim razem los jej nie oszczędził. Kolegą z STS-u zaopiekowała się, gdy ten podupadł bardzo na zdrowiu przez gronkowca. On miał dziecko z poprzedniego związku. Razem adoptowali 3,5-letnią wówczas Julię, którą matka porzuciła w szpitalu.
Z Andrzejem Przyłubuskim byli małżeństwem przez 14 lat. Dla aktorki niełatwych. Cierpliwie znosiła zdrady męża, ale miarka się przebrała, gdy przyprowadził jedną ze swoich "przyjaciółek" do ich domu. Rozstawali się w gniewie. - Pół majątku wyprowadził dla swojego dziecka i kobiet, które miał - wspominała pani Krystyna. Ale w trudnej chwili nie umiała się od niego odwrócić. Gdy lata po rozwodzie umierał na raka, opiekowała się nim troskliwie.
Wsparcia aktorka nie ma, niestety, także u 37-letniej dziś córki. Julia sprawiała jej problemy już jako nastolatka. Potem też nie było lepiej. Aktorka kupiła córce kawalerkę, opłaciła kurs fryzjerski, pomagała. Ale długi Julii rosły. - Córka musi się leczyć. Wtedy spłacę jej długi i może zaczniemy wszystko od nowa - mówiła kiedyś pani Krystyna z wiarą w głosie.
Już taka jest. Nawet teraz, gdy dowiedziała się, że ma raka, nie traci wiary, dobrego humoru ani werwy. Koncentruje się na tym, że czerniak zmniejszył się o 2 milimetry, a lekarze powiedzieli, że sytuacja jest opanowana.
- Powiedzieli mi, że będzie dobrze, i ja w to wierzę! - mówi dziś aktorka i zapowiada rychły powrót na scenę: -We wrześniu postaram się grać i u Emiliana Kamińskiego, i w Capitolu. Trzeba być aktywnym. Lubię być aktorką, kocham wcielać się w kogoś innego i proszę mi wierzyć, to mi daję siłę. Praca, praca, praca! To lekarstwo na zdrowie!
RB