Krystian Wieczorek: Czeka go serialowy ślub?
Przesądy traktuje z przymrużeniem oka, a wolne chwile chętnie spędza w siłowni.
Pierwszy i drugi sezon "To nie koniec świata!" mają po 13 odcinków. Nie jesteś przesądny?
Krystian Wieczorek: - Nie przywiązuję do tego żadnej wagi, zwłaszcza negatywnej. Na planie każdego serialu jesteśmy przyporządkowani jako postaci do numerów i w "Czasie honoru" byłem trzynastką! Wszyscy mi współczuli, a to był dla mnie bardzo szczęśliwy numer. Wtedy odczarowałem sobie tę liczbę.
Czy Paweł i Anka będą razem?
- Tam, gdzie komedie romantyczne się kończą, my zaczynamy. Z Karoliną Gorczycą mamy tu do zagrania walkę z trudnościami uczuciowymi, chociaż będzie to podane lekko i z przymrużeniem oka. Ale tematy, które się pojawiają w tym sezonie, dotyczą już problemów dorosłych ludzi, a nie uganiającej się za sobą pary nastolatków. Wypadek Anki w finale pierwszej serii był dla nich jak zimny prysznic, a w Warszawie wcale nie będzie im łatwiej.
Wezmą ślub?
- Nie wiem. Mój bohater nie zmienił się, wciąż jest przebojowym warszawiakiem i menadżerem. Udało mu się przekonać do siebie Ankę, ale to nie znaczy, że już nigdy nie popełni tych samych błędów. Paweł wciąż jest facetem, który kieruje się częściej emocjami niż rozumem.
Ludzie szybko się nie zmieniają.
- Oczywiście. Nie zostawiamy przecież tak łatwo swoich grzeszków czy ograniczeń i nie stajemy się doskonali. Na świecie nie ma takich ludzi. No może jest kilku, ale to są święci.
Zdjęcia powstają w Białej Podlaskiej. Tam są świetne tereny do uprawiania narciarstwa biegowego. Korzystasz z tego?
- W tym sezonie mój wątek częściej powstaje w Warszawie, ale miałem tam też kilka dni zdjęciowych. Od razu po przyjeździe dowiedziałem się, gdzie można biegać w Białej Podlaskiej. Ale ze względu na wiosnę tej zimy biegówki będą musiały jeszcze poczekać.
Jesteś gwiazdą?
- Ktoś kiedyś powiedział, że gwiazdor jest sobą, a aktor się zmienia. Oczywiście, że jest to kwestia definicji i czepiania się słów, ale nie czuję się gwiazdą, ale aktorem. To potrafię robić i to kocham.
Ale kiedy idziesz ulicą, chyba nie ma dziewczyny, która by się za tobą nie obejrzała?
- Oj, zdziwię cię, wcale tak nie jest. Ostatnio chodzę do siłowni i pani w recepcji ciągle mnie pyta o imię i nazwisko. Najbardziej śmieją się z tego ludzie, którzy stoją obok i mnie rozpoznają. To jest dosyć zabawne, ale też pokazuje, że nie wszyscy żyją telewizją. Na szczęście.
Rozmawiała Marzena Juraczko
Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!