Kogo poskromiła Magda Gessler?
Dlaczego Gordon Ramsay nie zamknąłby się z nią w jednym pokoju oraz co ją łączyło z dziennikarzem Ryszardem Kapuścińskim?
W 7. odcinku "MasterChefa" (19 października) pojawi się Gordon Ramsay! Jaki on jest?
Magda Gessler: - Jest równie uroczy, jak ja i równie straszny, jak ja (śmiech). Ma silną osobowość, ale jednocześnie jest bardzo zdyscyplinowany. Widać, że w osiągnięcie profesjonalnej sprawności na planie włożył dużo pracy.
Oglądała pani wcześniej programy z jego udziałem?
- Nie. Dopiero przed współpracą z nim obejrzałam jeden odcinek i zwróciłam uwagę na reżyserię. Czasami miałam wrażenie, że oglądam aktorów, nie zwykłych ludzi. Chyba nie ma tam miejsca na spontaniczność.
A jak reagował Gordon Ramsay na pani żywiołowość?
- Był przerażony! Nawet zażartował, że nie chciałby się sam zamknąć ze mną w jednym pokoju (śmiech).
Jego najmłodsza córka prowadzi show kulinarny dla dzieci. Czy pani córka nigdy nie marzyła, żeby pojawić się na wizji?
- Moja córka pracuje ze mną, ale nie przed kamerą. Ona ma swój rytm, swoje życie, chyba nie myśli o show-biznesie.
Pani programy, a zwłaszcza "Kuchenne rewolucje" sprawiają, że Polacy coraz częściej jedzą poza domem. Czuje się pani "ambasadorką" tego zjawiska?
- Częściej jemy poza domem, bo rośnie nasza świadomość kulinarna. Mamy też chyba coraz większe zaufanie do restauratorów. Pomagam ludziom w tworzeniu dobrych restauracji. Traktuję to bardzo emocjonalnie, ich problem staje się moją osobistą sprawą. Nie zwracam uwagi na kamerę, niczego nie udaję. To kamerzyści gonią mnie, żeby zarejestrować wszystkie moje zmiany czy reakcje, a nie ja czekam na nich, żeby coś nakręcić.
Ile trwa nagranie jednego odcinka "Kuchennych rewolucji"?
- Cztery dni i ta zmiana, która dokonuje się w tym czasie, przenosi się na ogół na całe życie bohaterów. Wielu restauracjom udaje się wyjść na prostą, a ich lokale nierzadko stają się jednymi z najlepszych restauracji w Polsce.
Nie uznaje pani żadnych stereotypów, głośno mówi, że atrakcyjna kobieta nie musi być szczupła, miła czy potulna...
- Nie czuję żadnych ograniczeń, zawsze mówię to, co myślę. Moje opinie nie są podyktowane koniunkturą.
Pani ojcem chrzestnym był znany dziennikarz podróżnik Ryszard Kapuściński. Czy to po nim odziedziczyła pani ciekawość świata?
- Mam to po moim ojcu, dziennikarzu Mirosławie Ikonowiczu, który był korespondentem zagranicznym. Ryszard był kolegą mojej mamy. Był często obecny w naszym domu, przyjechał nawet na moją pierwszą wystawę malarstwa w Madrycie i... kupił mój obraz. Wspierał chrześniaczkę... To był uroczy, wyjątkowy człowiek, do dziś przyjaźnię się z jego żoną.
Rozmawiała Marzena Juraczko.
Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!