Kochają go lub nienawidzą
Kilka tygodni temu widzowie "Tańca z gwiazdami" zastanawiali się, czy Michał Szpak wystąpi na parkiecie w sukni czy w spodniach? A on jak zwykle jest sobą!
"Telemax": Słyszałam, że wierzysz w to, że numer 11, z którym tańczysz, przyniesie ci szczęście.
Michał Szpak: - Tak, bo jestem numerologiczną jedenastką, czyli mistrzowską liczbą! Takim ludziom jak ja wszystko się udaje. 11 to mój szczęśliwy numerek.
Nie boisz się, że przez swoją inność szybko odpadniesz z programu?
- Młodzi ludzie cenią mnie za odwagę. A panie po 60. i 70. przychodzą po autografy. To super uczucie, jak taka babcia podchodzi do ciebie i mówi: 'Świetnie zaśpiewałeś Niemena. Chciałabym mieć takiego wnuka jak ty!'.
A co mówi twoja babcia?
- Nie ogląda telewizji.
Wspominałeś kiedyś, że kochasz Włochy i często spędzałeś tam wakacje. Co robiłeś?
- Pracowałem fizycznie - nosiłem glazurę. Ale byłem też kelnerem.
Z tymi długimi wypielęgnowanymi paznokciami nosiłeś kafle?!
- Tak. I o dziwo mi się nie łamały! Miałem też makijaż i długie włosy. Bardzo brakuje mi w Polsce tego włoskiego klimatu wolności, luzu. Ich tolerancji i radości życia. Uwielbiam też włoskie programy rozrywkowe. Mogą być wzorem.
Jak się odnajdujesz w tańcu towarzyskim, w którym jest miejsce tylko dla tak zwanych prawdziwych facetów i prawdziwych kobiet.
- Mam urodę androgyniczną, jestem dziewczęcy na twarzy, więc ludzie zastanawiają się, kim tak naprawdę jestem. A ja po prostu jestem sobą! I dobrze wcielam się w rolę. Nie przejmuję się krytyką, nie czytam plotek na swój temat.
- Wiem, że w show-biznesie jest tak, że jak ma się miękkie serce to trzeba mieć twardą dupę. Radzę sobie. Ludziom podobnym do siebie daję nadzieję na to, że może im się udać. Mam wielu zwolenników.
Z Michałem Szpakiem rozmawiała Joanna Czaplińska.